- Priorytet mają dwie sprawy: reforma ochrony zdrowia, nad którą pracuje minister Ewa Kopacz. I dalsze uzdrawianie finansów publicznych, wprowadzenie hamulców wydatkowych, uniemożliwiających nie tylko temu, ale i kolejnym rządom zadłużanie Polaków - mówi Paweł Graś. Dodaje też, że to, co się jego zdaniem nie do końca udało, to odbiurokratyzowanie i deregulacja gospodarki. - Tu opór urzędniczy bywa silniejszy niż polityczna wola - mówi rzecznik rządu.
Graś przyznaje też, że bolesna dla PO była decyzja o podwyżce podatków, choć jego zdaniem, świadcząca o tym, że PO to pełna odpowiedzialność w trudnych sytuacjach, nawet za cenę obietnic wyborczych i ambicji. Podkreśla uchronienie Polaków przed kosztami kryzysu światowego.
Opozycja nie jest jednak tak wyrozumiała. Szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak mówi, że rząd na pozytywną ocenę zasługuje tylko w jednym obszarze - propagandy, której chce jeszcze więcej, dlatego ultra szybko sięga po media publiczne. - Poza tym mamy niespełnione, choć szczodrze składane, obietnice i ciąg kompromitacji. Takich jak rzekomy inwestor katarski dla polskich stoczni, którego nie ma do dziś, stocznie padły, ludzie stracili pracę - ocenia Błaszczak. I dorzuca, że nawet fundamentalna jego zdaniem, obietnica niepodnoszenia podatków, została złamana. - Jeszcze kilkanaście tygodni temu żyliśmy na rzekomo zielonej wyspie, dziś sięga się do naszych kieszeni, żeby załatać ukrywaną długo dziurę budżetową - mówi.
Ale tu rząd ma jedną odpowiedź: mieliśmy kryzys. Rzeczywiście, choć w 2007 roku zapowiadało się, że będzie dość łatwo - nie było. Rząd PO-PSL przyniósł obiecane uspokojenie nastrojów po rządach burzliwej koalicji PiS-LPR-Samoobrona, ale potem o spokoju nie było mowy. Z dużą siłą uderzyły w nas czynniki zewnętrzne. Najpierw potężny kryzys finansowy, związany z tym wzrost egoizmów państwowych w Unii Europejskiej, rzekoma epidemia grypy. Ostatnio smoleńska tragedia i śmierć dużej części elity państwowej, wreszcie trwające do dziś powodzie. I jako puenta - deficyt finansów publicznych i w efekcie podwyżka podatku VAT, owo wyrywanie platformerskiego serca, jak nazwał to Grzegorz Schetyna.
A przecież w 2007 roku Donald Tusk obiecał Polakom przede wszystkim władzę, której będzie można ufać. Użył tego słowa w swoim expose kilkadziesiąt razy. Świadomie. To będzie motto także całej naszej kadencji - mówił w Sejmie.
Czy dotrzymał słowa? Jeśli spojrzymy na sondaże opinii publicznej - tak. Choć rząd traci ostatnio nieco na popularności, wciąż dobre zdanie o gabinecie PO-PSL ma (wg CBOS) 43 procent z nas. W sondażach partyjnych PO deklasuje rywali. Sam premier ciągle lokuje się w pierwszej trójce polityków budzących największe zaufanie. Po trzech latach rządzenia - całkiem nieźle.
I trudno znaleźć polityka, który by tego nie doceniał. - Z punktu widzenia troski o zachowanie osobistej popularności Tusk radzi sobie nieźle. Gorzej z odpowiedzią na trudne wyzwania - zgryźliwie komentuje były SLD-owski premier Józef Oleksy. Jego partyjny kolega, Marek Wikiński, jest jeszcze ostrzejszy: - Świetni są tylko w propagandzie. Niech ten facet weźmie się wreszcie do roboty - mówi Wikiński w rozmowie z naszą gazetą.
Poczucie, że czas na konkrety jest tym silniejsze, że od 4 lipca Platforma ma pełnię władzy. I kilkaset dni na reformy. Głośno mówią o tym, choć przede wszystkim na zamkniętych posiedzeniach Platformy niektórzy jej działacze.
- Donald, musimy wreszcie położyć coś na stół - usłyszał premier na spotkaniu władz PO kilka dni temu.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?