Migalski, podobnie jak reprezentanci tzw. nurtu postępowego w PiS-ie, sprzeciwiał się powrotowi partii do radykalnej retoryki. Jako jedyny zaprotestował też przeciwko nominacjom Rady Politycznej, która na wiceprezesów ugrupowania wybrała przedstawicieli "starej gwardii": Zbigniewa Ziobrę, Adama Lipińskiego i Beatę Szydło. Jarosław Kaczyński rekomendował też Mariusza Błaszczaka na szefa klubu PiS i Marka Kuchcińskiego na wicemarszałka Sejmu. Żadna funkcja nie przypadła autorom wyborczego sukcesu Kaczyńskiego - Joannie Kluzik-Rostkowskiej i Pawłowi Poncyljuszowi.
Bunt Migalskiego w zarodku zgasił prezes Kaczyński, nazywając wystąpienie europosła nieodpowiedzialnym, nielojalnym i niegodnym. Ale to tylko mały klaps w porównaniu do kopniaka, jaki dla Migalskiego od jakiegoś czasu szykuje część śląskiego PiS-u. Posłanka Maria Nowak z Chorzowa, radzi eurodeputowanemu, żeby nie wypowiadał się więcej na tematy, o których nie ma pojęcia. - Wszyscy na niego pracowaliśmy. Gdyby nie PiS, Migalski nie zaistniałby w polityce. Oczekiwaliśmy od niego bardziej aktywnej współpracy, a współpracy nie ma żadnej. Na Śląsku nie mamy z niego pożytku - narzeka Maria Nowak.
Migalski nie jest członkiem PiS, choć w osławionym wpisie na blogu, zapowiedział, że teraz do partii wstąpi. Jej członkowie w województwie mają mu za złe, że zbyt często chadza własnymi drogami, zbyt często ma własne zdanie w wielu kwestiach i zbyt rzadko, a najczęściej w ogóle, nie liczy się z ich opinią.
Piotr Pietrasz, sekretarz okręgu katowickiego PiS-u, przyznaje, że Migalskiego jest znacznie więcej w Brukseli niż na Śląsku. Maria Nowak ubolewa też, że europoseł niewiele pomógł w województwie podczas kampanii prezydenckiej. I powątpiewa, czy będzie go prosić o wsparcie przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Nieoficjalnie wiadomo, że sam Migalski nie był do tego skory, widząc, jak traktuje go wielu działaczy w regionie.
Zdaniem posła Wojciecha Szaramy, szefa PiS-u w regionie, ten brak taktu, jak w przysłowiu, wylatuje wróblem, a wraca wołem.
- Media wyolbrzymiają każde krytyczne zdanie na nasz temat. Dlatego Migalski powinien być ostrożniejszy i załatwić sprawę wewnątrz partii - irytuje się poseł z Bytomia.
Sprawa do wnętrza partii i tak może wrócić, bo politycy PiS planują spotkać się z niesfornym eurodeputowanym i załagodzić pęczniejący spór, przynajmniej na poziomie regionalnym. - Migalski zwrócił uwagę na pewne niedomagania w naszej pracy politycznej. Przyznaję, że dostrzegają je również inni posłowie. Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie o tym porozmawiać. Przydałaby się wyjaśniająca problemy rozmowa Migalskiego z Jarosławem Kaczyńskim - uważa bielski poseł PiS Stanisław Pięta.
Neutralizować konflikt zamierza też poseł Grzegorz Tobiszowski, który o Migalskim mówi wprost: "Potrzebujemy go". - Jego komentarz był niefortunny, ale nie ma co rozdzierać szat. W tym tygodniu będziemy o tym rozmawiać i na nowo szukać porozumienia - zapowiada Tobiszowski.
Jego zdaniem niebawem, najpewniej po wyborach samorządowych, władze partii zostaną uzupełnione. I wtedy trafią do nich również reprezentanci liberalnego skrzydła, z którym sympatyzuje Migalski.
- Żadna duża partia nie może być jednolita jak beton. Dla równowagi potrzebujemy też bardziej liberalnej frakcji. Ścieranie się takich obozów może być politycznie inspirujące - twierdzi Tobiszowski.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?