Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Karski śpiewał mi tak - "Ta ostatnia niedziela, więc nie żałuj jej dla mnie" [WYWIAD]

Joanna Oreł
Mikołaj Suchan
Kaya Mirecka-Ploss, wieloletnia przyjaciółka prof. Karskiego i inicjatorka powstania Instytutu, opowiada o kulisach życia profesora.

Profesor Karski ostatnie lata życia spędził przyjaźniąc się z panią. Kim był dla pani?

Ja lubię ludzi żywych, a on był bardzo spokojny. Początkowo nie zwracałam na niego uwagi. On był znajomym mojego męża, bo profesor Karski wykładał politykę międzynarodową, a mój mąż był przecież sowietologiem. Później zostaliśmy na tym świecie tylko ja i Karski Przyjaźń pogłębiła się. Musieliśmy o siebie dbać. To było naturalne.

Trochę jednak trwało zanim poznaliście się bliżej...

W 1988 roku rozpadło się moje małżeństwo. Sprzedałam mój piękny, duży dom. Kupiłam nowy, mniejszy. Okazało się, że przy tej samej ulicy, przy której Karski mieszkał z żoną. To było chyba przeznaczenie. Tam często widywałam Karskiego, jak stał na przystanku. Ja się zatrzymywałam i wołałam:
- Panie profesorze, proszę wskakiwać. Woziłam go na uniwersytet. A jeździłam szybkimi otwartymi kabrioletami . Karski cieszył się jak chłopak. A kiedy już był wdowcem, jeździłam tym samochodem rano kościoła, a popołudniu za miasto. On na cały głos śpiewał swoją ulubioną piosenkę "Ta ostatnia niedziela, więc nie żałuj jej dla mnie".

Na Halembie będzie instytut im. Karskiego. Mieszkańcy są podzieleni. Pytają, kim jest Karski?

Często wspomina pani, że Karski żył w poczuciu winy. Dlaczego?

Był gorliwym katolikiem, a jego żona żydówką. Poprosił, żeby przyjęła wiarę katolicką. I ona to zrobiła. Jednak z czasem zaczęło ją to dręczyć, jak się dowiedziała, jak siostra zginęła w obozie koncentracyjnym. Zaczęła mieć wyrzuty, że zdradziła ziemię…pięć razy próbowała popełnić samobójstwo. A on usprawiedliwiał ją przed ludźmi z bolesnym uśmiechem - Pola przedawkowała leki na artretyzm. W końcu postanowiła wyskoczyć z balkonu z 11 piętra.

A wojna? Wspominał o niej?

O tych wydarzeniach mówił tylko tyle, że nie może zasnąć, bo patrzą na niego oczy chłopca. Chłopca, którego spotkał w getcie. Biedny, wychudzony, miał może 4-5 lat. I ten chłopak patrzył na Karskiego, a oczami błagał o pomoc. Karski nie mógł nic zrobić. Potem już nic nie mówił. Niechętnie wspominał.

Instytut im. prof. Karskiego w Rudzie Śląskiej otwarty [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Pytanie, które nasuwa się od razu, to...dlaczego instytutu im. Karskiego, który został otwarty kilka tygodni temu, powstał w Rudzie Śląskiej, a nie w Łodzi, gdzie urodził się Karski lub Warszawie?

A dlaczego nie? W Warszawie prosiłam, rozmawiałam. Mówili - tak, pomyślimy. W Łodzi to samo. Dopiero na Górnym Śląsku, w Rudzie Śląskiej, ówczesny prezydent Andrzej Stania - poprzez mojego przyjaciela, Kazimierza Kutza - zainteresował się. Prezydent Grażyna Dziedzic dokończyła to, co on rozpoczął. Zależało mi na tym, żeby pamiątki po Karskim i pamięć o nim wróciły do Polski. Udało się to w Rudzie Śląskiej.

Rozmawiała Joanna Oreł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto