Autor: Karolina Kowalska

2016-09-23, Aktualizacja: 2018-11-29 15:46

Polskie kosmetyki naturalne podbijają świat. Mają czym!

Są nie tylko zrobione z naturalnych składników, ale dodatkowo nie mają w sobie konserwantów i sztucznych dodatków. Co więcej, często powstają z roślin z przydomowych hodowli, nie testuje się ich na zwierzętach, a nawet można je jeść. Polskie kosmetyki naturalne odważnie stawiają czoła wielkim koncernom kosmetycznym i idzie im to coraz lepiej.

W maju tego roku jedna z francuskich organizacji UFC Que Choisir przetestowała 237 produktów kosmetycznych wiodących firm pod kątem tego, ile zawierają w sobie toksycznych substancji. Na liście tych najgroźniejszych dla skóry znalazły się produkty takich firm, jak Nivea, Dove, L'Oreal, Garnier, a nawet uważane za lepsze, bo droższe i sprzedawane w aptekach - Biotherm, Eucerin i Elmex. Zaskoczeni? Coraz mniej osób to dziwi. Moda na zdrowy styl życia, w zgodzie z naturą i ruchem "slow", zatacza coraz większe kręgi. Całe rzesze konsumentów decydują się na świadome zakupy i dokładne studiowanie etykiet produktów, których chcą używać. Interesuje ich, w jaki sposób i gdzie powstały oraz co mają w swoim składzie. I nie kończy się to już tylko na produktach spożywczych, ale dotyczy również przedmiotów gospodarstwa domowego, środków czystości, ubrań i właśnie kosmetyków.


© Szymon Starnawski



Nie można bagatelizować też mody na weganizm, który wyklucza z procesu wytwarzania kosmetyków testy na zwierzętach, a w ich składzie nie mogą znajdować się substancje pochodzenia odzwierzęcego, jak lanolina czy kolagen. Trend ten jest co raz silniej lansowany przez celebrytów, także na naszym polskim podwórku. Aktorka Zofia Zborowska czy piosenkarka Reni Jusis zachęcają swoich fanów do przejścia na dietę bezmięsną i używanie ekologicznych produktów. Nawoływania te nie pozostają bez echa.

Polskie firmy kosmetyczne znalazły więc niszę i zamiast rywalizować ze światowymi gigantami, postanowiły postawić na coś, co właśnie zyskuje na wartości - lokalność, naturalność i przejrzystość.
Takie biznesowe podejście jest logiczne, ale zaskakuje też fakt, ile z obecnych teraz na rynku marek zostało stworzonych przez kobiety, które po kolejnym uczuleniu skórnym po użyciu kosmetyku popularnej firmy powiedziało "dość" i postanowiło stworzyć od podstaw coś, co nie będzie zamieniać ich twarzy w czerwoną plamę. Gdy ich skóra znalazła ukojenie, podzieliły się dobrą nowiną z koleżankami, a te posłały wieści dalej. Tak powstały chociażby marki Fridge By yDe czy Annabelle Minerals. 

Ale nie tylko one podzieliły między sobą rynek. Make me Bio, Phenome, Bio Iq, Domowy Kosmetyk, Mokosh, Ministerstwo Dobrego Mydła czy Resibo - to tylko część marek, które mogę na poczekaniu wymienić z pamięci. W składach kosmetyków nie znajdziemy silikonów, parabenów, silnych konserwantów i innych sztucznych dodatków. W większości powstają z roślin z polskich, lokalnych upraw (np. olejek różany używany w firmie Fridge By yDe powstaje z płatków róż, które rosną w ogrodzie założycielki marki – Magdaleny Beyer), mają naturalne zapachy, nie uczulają, zamknięte są w opakowaniach z recyklingu, nie są testowane na zwierzętach i - co tutaj niezmiernie istotne - są w naprawdę konkurencyjnej cenie.


© Szymon Starnawski



Producenci tych kosmetyków są zazwyczaj łatwo dostępni, nietrudno się z nimi skontaktować telefonicznie lub mailowo. I jak zdążyłam się przekonać, nie mają nic do ukrycia, poza samą recepturą, bo ta chroniona jest patentem. Jest także coraz lepiej z dostępnością - producenci pojawiają się regularnie na targach modowych i zdrowej żywności, część firm ma własne salony, a ich kosmetyki można także kupić za pośrednictwem internetu albo specjalnych platform zakupowych.

- Od początku istnienia platformy za główny cel stawialiśmy sobie pomoc młodym twórcom w rozwoju ich marek oraz sprzedaży internetowej. Teraz postanowiliśmy w tym samym zakresie wesprzeć również branżę kosmetyczną. Moda na ekologiczne, naturalne kosmetyki trwa już od kilku sezonów, a marek specjalizujących się w ich produkcji pojawia się na rynku coraz więcej. To właśnie skłoniło nas do selekcji najciekawszych propozycji i stworzenia strefy Urody – wyjaśnia Karolina Idziak z SHOWROOM.PL i dodaje, że producenci naturalnych kosmetyków to przede wszystkim profesjonaliści, którzy specjalizują się w tworzeniu organicznych kosmetyków do codziennej pielęgnacji, sporządzanych z myślą o najbardziej wymagających klientach i odnoszą na tym polu sukces.

Na szczególną uwagę zasługują na pewno produkty firmy Fridge by yDe, która jako pierwsza na świecie produkuje świeże kosmetyki. To nowa i stworzona przez tę markę kategoria. Cała tajemnica tkwi w tym, że kosmetyki tworzone przez Magdalenę Beyer zawierają w sobie jedynie świeże, naturalne składniki, których trwałość ze względu na brak konserwantów i innych sztucznych dodatków, jest ograniczona. Kremy, tak jak świeże jedzenie, należy trzymać w lodówce, by się nie zepsuły i nie traciły wartości odżywczych, a na ich wykorzystanie mamy tylko 2,5 miesiąca od daty produkcji.


© Szymon Starnawski



Dlatego nie ma co oszczędzać na ich stosowaniu, a jak zapewnia mnie Monika Puchalska z warszawskiego salonu marki – skóra odwdzięczy się z nawiązką. - Mamy bardzo szeroką ofertę, która cały czas się powiększa tak, by zadowolić cerę niemal każdej osoby. I to do jej potrzeb, a nie do wieku, dobieramy odpowiedni produkt – tłumaczy. Kremy kupimy przy ulicy Kopernika w Warszawie, a także przez sklep internetowy na stronie fridge.pl, gdzie znajdziemy także dokładny skład każdego produktu. Kosmetyki powstają w warszawskim laboratorium, więc lokalność nie jest marce obca.

- Świeżość kremów jest dla nas istotną kwestią, dlatego od momentu wyprodukowania mogą czekać na klienta tylko kilka dni. Tyle też mogą spędzić w podróży, ale potem od razu należy schować je w lodówce. Nasza firma stawia na krótkie serie i małe ilości kremów produkowanych naraz – mówi Monika Puchalska. Dodatkowo, każdy słoik opatrzony jest nazwiskiem laboranta, który go stworzył i datą produkcji, by być pewnym, skąd produkt pochodzi i jak wiele ma jeszcze przed sobą „życia”.

Bestsellerami marki są: krem do twarzy 1.1 z olejkiem różanym, który produkowany jest od samego początku istnienia Fridge, a także kawowy krem pod oczy 4.1, pobudzający lepiej od espresso. - Śmieję się, że po ich użyciu jest taki efekt „szczęśliwej skóry”, po prostu czuć, że daliśmy jej porządnie i dobrze jeść – mówi Monika Puchalska i dodaje, że Fridge to idealne rozwiązanie także dla kobiet w ciąży, które nie muszą obawiać się syntetycznych składników w składach. W ofercie znajdziemy także perfumy z naturalnych olejków eterycznych, i jeśli nie służy nam alkohol używany przy produkcji zapachów, Fridge stworzy dla nas wybrany wcześniej zapach na bazie wody.



© Szymon Starnawski



Tak wypielęgnowana skóra może już nie potrzebować makijażu, ale jeśli nie wyobrażacie sobie wyjścia z domu bez choćby delikatnego make-upu, a zależy wam na naturalności, to zajrzyjcie do salonu marki Annabelle Minerals, gdzie znajdziecie kosmetyki do makijażu stworzone tylko z 4 naturalnych, czystych składników mineralnych: dwutlenku tytanu, tlenku cynku, miki i tlenków żelaza. Dzięki temu po ich użyciu skóra oddycha i nie jest narażona na szkodliwe działanie sztucznych składników, co przy cerze z problemami może okazać się kluczowe.

W ofercie znajdziecie szeroką paletę kolorystyczną podkładów (matujących, kryjących i rozświetlających), pudrów (matujących, rozświetlających z jedwabiem i glinkowych), korektorów (dobranych pod każdy odcień podkładu), róży do policzków (6 odcieni) i cieni do powiek (17 kolorów) w formie sypkiej. Skład wszędzie jest taki sam, ale proporcje poszczególnych składników różnią się tak, by najlepiej przysłużyć się skórze. Do tego dochodzi ochrona UVA i UVB.

- Nasze produkty nie wnikają w głąb skóry, dlatego nie zatykają porów i są bardzo bezpieczne dla cery. Zwierają także cynk i glinkę, leczące niedoskonałości cery, więc pojawia się u nas bardzo dużo klientek z takimi problemami, dla których nasze podkłady i pudry są wybawieniem – podkreśla Izabela Walkiewicz z salonu Annabelle Minerals przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. - Taka jest zresztą geneza ich powstania. Anna Szczerba, założycielka marki, sama miała problem z dobraniem idealnych kosmetyków do makijażu przy swojej wrażliwej i problematycznej cerze, więc postanowiła stworzyć własne, które spełnią swoje zadanie, ale nie zaszkodzą skórze. Potem podzieliła się pudrami z koleżankami i wieść poszła w świat – wyjaśnia Izabela Walkiewicz.


© Szymon Starnawski



I dodaje, że ten trend na polecanie sobie Annabelle Minerals cały czas trwa. W salonie co chwilę pojawiają się kolejne klientki, które o tych kosmetykach usłyszały od koleżanki, siostry czy szefowej. A teraz najlepsze. Cena. Podkład Annabelle Minerals kupimy już za 34,90 zł, a używać będziemy go przez minimum 3 miesiące. To zdecydowanie hit marki, klientki po ich spróbowaniu już nie chcą stosować innych. Dla fanek ekologii też mamy dobrą wiadomość: wszystkie kosmetyki produkowane są w Polsce, a minerały sprowadzane są z terenów Unii Europejskiej. Dodatkowo, pędzle do makijażu od AM nie mają włosia zwierząt, tylko syntetyczne, ale dobrane tak, by było trwałe, miękkie i przyjemne w używaniu, a ich rączki są bambusowe.

To teraz pytanie: jeśli do wegetarianizmu ci daleko i generalnie los planety nie spędza ci snu z powiek, to czy jest sens inwestować w takie cuda? W tym miejscu jako autorka tego tekstu mogę tylko wyrazić swoją opinię. Brzmi ona: zdecydowanie tak! Dlaczego? Bo od kiedy ja zaczęłam ich używać, stan mojej skóry w bardzo wyraźny sposób się poprawił i czuję, że moje ciało jest mi po prostu bardzo wdzięczne za tę zmianę. Efekty są realnie widoczne, za cenę nierzadko stanowiącą ułamek tej widniejącej w perfumeriach przy luksusowych słoiczkach, z zawartością, która ma ze skórą zrobić absolutnie wszystko. I aż dziw bierze, że krem nie ugotuje jeszcze obiadu. Podobnie jest z makijażem i perfumami. Wtedy myśl, że dodatkowo chronisz planetę, jest jak wisienka na torcie.

Karolina Kowalska, dziennikarka warszawa.naszemiasto.pl
  •  Komentarze 2

Komentarze (2)

lucyna.moskala@...

Dobrze sobie radzi z moją skórą maska algowa z witaminą C którą od jakiegoś czasu – będzie pewnie z rok zamawiam przez portal e-naturalne.pl. Nawilża i tonizuje skórę, czuć i widać różnicę. No i druga sprawa że taką maskę się nakłada na pięć minut i starcza nie trzeba ze wszsytkim na buzi zalegać przez długie kwadranse.

mi. (gość)

Dziennikarki w PL świetnie zarabiają!