Kierownictwo kopalni Halemba-Wirek wpadło na trop afery po tym, jak o rzekomym zniknięciu 200 tysięcy ton węgla z przykopalnianego składowiska poinformowali przedstawiciele związków zawodowych. Taka ilość węgla nie mogła zniknąć w sposób niezauważony. Wszczęto więc wewnętrzne śledztwo, które miało wykazać czy węgiel rzeczywiście zniknął, a jeśli tak, to w jakiej ilości.
Według informatora Gazety, podczas kontroli nie doliczono się aż 50 tysięcy ton węgla. By wywieźć taką ilość surowca potrzebne byłyby setki ciężarówek lub wagonów towarowych. Sprawa od razu wyszłaby na jaw.
Podążając tym tropem kopalniani śledczy doszli do jeszcze bardziej zatrważających wniosków. 50 tysięcy ton węgla nie zniknęło. Dlaczego? Bo nigdy ich nie było! Okazało się, że na kopalni fałszowano raporty dotyczące ilości wydobytego węgla...
Kierownictwo Kompanii Węglowej zachodzi teraz w głowę, po co wynik wydobycia zawyżono. W rozmowie z GW Jacek Korski, wiceprezes Kompanii Węglowej stwierdza, że za fałszywy wynik odpowiada jedna osoba i w piątek przeciwko niej zostało skierowane zawiadomienie do prokuratury.
W tę wersję zdarzeń nie wierzą kopalniani związkowcy. Bogusław Ziętek z Sierpnia 80 przypuszcza, że za aferą stoi więcej osób, które gotowe były sfałszować wyniki wydobycia, by w ten sposób "zasłużyć" na premie. Przeczy temu jednak kierownictwo Kompanii. Kopalnia miała w ubiegłym roku nie wypracować nagradzanych premią wyników wydobycia.
Według wstępnych wyliczeń, Kompania Węglowa straci na aferze aż 18 milionów złotych
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?