Jeżeli uda mu się poskromić wszystkie, to rudzianin razem ze swoim kompanem, Krzysztofem Białas, dołączą do grona zaledwie kilkunastu Polaków, którzy dokonali tego wyczynu.
- To kolejny z naszych celów. Wielka wyprawa na Alaskę planowana jest w okolicy maja i czerwca. Chcemy zdobyć McKinley, czyli najwyższą górę Ameryki Północnej. Cała wyprawa zajmie nam ok. trzech tygodni - planuje rudzki alpinista, Artur Braszkiewicz.
Zanim rudzianin wyruszy w kolejną trasę swojego życia, czeka go solidny trening.
- Planujemy zdobyć trzy- lub czterotysięcznik w Alpach. Musimy mieć pewność, że sprzęt jest przygotowany w stu procentach - zaznacza.
W cyklu Rudzkie Dzielnice: Sprawdź jak się żyje na Bykowinie!
Szczyt na Alasce to dopiero połowa sukcesu, bo na Koronę Ziemi składa się dziewięć wierzchołków. Dotychczas rudzki alpinista zdobył m.in.: europejski Mont Blanc (4810 m n.p.m.) Aconcaguę (6962 m n.p.m.) w Argentynie, Elbrus (5642 m n.p.m.) w Rosji oraz Kilimandżaro (5895 m n.p.m.) w Tanzanii.
Druga wyprawa była najtrudniejsza dla rudzkiego alpinisty. - To dotychczas najwyższy szczyt, jeżeli chodzi o rejony pozaeuropejskie - przyznaje Braszkiewicz. - Równocześnie była to prawdziwa wyprawa, gdzie trzeba było się aklimatyzować, zabrać ze sobą cały sprzęt i być przygotowanym dosłownie na wszystko.
Patrząc na listę szczytów Korony Ziemi takich wypraw może być więcej. Jednak po Alasce przyjdzie czas na zasłużony odpoczynek i czas dla rodziny - w szczególności żony oraz obecnie 5-miesięcznego synka.
- Później powoli będziemy szukać terminów związanych z Australią i Oceanią, gdzie mamy dwie góry do zdobycia - Górę Kościuszki (2230 m n.p.m.) oraz Puncak Jaya (4884 m n.p.m.) - planuje alpinista z Rudy Śląskiej. - Później zostaje nam Azja i Mount Everest (8848 m n.p.m.) oraz Antarktyda i Masyw Vinsona (4892 m n.p.m.).
I chociaż Artur Braszkiewicz miał okazję być w Argentynie, na Kaukazie, w Tanzanii i wielu innych rejonach świata, to z sentymentem powraca do miejsc, które są mu zdecydowanie bliższe.
- Zawsze ciągnęło mnie na Babią Górę w Beskidach. Wygląda ona pięknie i urzekająco o każdej porze dnia i roku - twierdzi rudzianin. - Nawet sobie z żoną żartujemy, że Babia Góra, to taka moja kochanka, bo tak często tam zaglądam - przyznaje z uśmiechem.
Drugim takim rejonem są Alpy. - Jest parę takich perełek alpejskich, które są szczytami odosobnionymi. Wyszukuje je z reguły mój główny partner wspinaczkowy, czyli Krzysztof Białas. Byliśmy już m.in. na Monte Viso we Francji, Grand Combin w Szwajcarii, no i oczywiście jest sentyment do Mont Blanc, bo to najwyższy szczyt w Alpach - wylicza Artur Braszkiewicz.
Na szczęście, wszystkie wyprawy kończyły się szczęśliwie.
- Owszem przetoczyło się przez nas kilka lawin, ale bez szwanku dla nas. Mam nadzieję, że tak będzie nadal - mówi pan Artur. - Wspinam się od ok. 15 lat, więc rodzina przyzwyczaiła się do mojej pasji, choć wiadomo - niepokój i troska zawsze jest.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?