Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beluś to szeryf schroniska

Magdalena Mikrut-Majeranek
Magdalena Mikrut-Majeranek/ Dziennik Zachodni
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami "FAUNA" powstało w 1994 roku, jako organizacja społeczna o charakterze charytatywnym. Priorytet w działalności stowarzyszenia stanowi prowadzenie Społecznego Schroniska dla Zwierząt im. św. Franciszka z Asyżu w Rudzie Śląskiej, które istnieje od 1996 roku przy ulicy Bujoczka. W tym roku świętuje jubileusz 20-lecia istnienia. W ciągu mijających lat zmieniło się w nim niemal wszystko.

– Na początku schronisko wyglądało zupełnie inaczej poza budynkiem biura. Znajdowało się tu klepisko, na którym ułożone były deski. Zmiany rozpoczęły się wraz z inwestycjami zainicjowanymi w 2002 roku. Początkowo były to skromne przedsięwzięcia. Duże inwestycje pojawiły się wtedy, kiedy można było odpisać 1% swojego podatku na rzecz Organizacji Pożytku Publicznego – mówi Beata Drzymała - Kubiniok, prezes stowarzyszenia, która razem z członkami Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami założyła rudzkie schronisko.

– Wszystko, co dzisiaj widzimy na terenie schroniska, powstało dzięki dobrowolnym wpłatom – dodaje. Schronisko wspierają miłośnicy zwierząt z całej Polski, ale olbrzymim wsparciem są rudzianie.

– Zajmujemy pierwsze miejsce w rankingu w Rudzie Śląskiej jeżeli chodzi o zbiorki. Zgarniamy 50% całej miejskiej puli, a drugie 50% zostaje do podziału pomiędzy inne organizacje. Cieszymy się z takiego obrotu sprawy, ponieważ jest to wyraz społecznego poparcia dla działalności schroniska – komentuje pani Beata.

W tej chwili w schronisku przebywa nieco ponad sto psów i 30 kotów, a także świnia wietnamska, czy… żółw wodny! Mieszkające tu psiaki mają dobre warunki, każde posiada własną, przestronną budę oraz sporo przestrzeni. Dzięki rzeszy wolontariuszy co weekend niemal wszystkie psy są wyprowadzane na spacer. Ulubionym miejscem wędrówek są okoliczne polo, a także ruiny domu Goduli.

Niektóre psiaki przebywają w schronisku stosunkowo krótko, a te niemające tyle szczęścia – zostają tu na stałe. Na szczęście tych psich „weteranów” nie jest zbyt wielu. Jednym z nich jest Wnerw. – Wnerw jest u nas od września 2006 roku. To jeden z psów najstarszych wiekiem i stażem. Kiedy do nas przyszedł, miał 5 lat. Został porzucony prawdopodobnie ze względu na swój charakter i wygląd. Jest mieszańcem owczarka niemieckiego i jamnika. W tej chwili jest już bardzo schorowany. Jego imię mówi samo za siebie. Kiedy ktoś nieopatrznie go nadepnął, czy dotknął nogą, od razu gryzł. Był też bardzo szczekliwy. Nikt nigdy nie chciał go adoptować – mówi pani Beata.

Jest i Beluś, który swą posturą, wyniosłością i powagą przypomina baśniowego Aslana. Budzi respekt wśród innych mieszkańców schroniska, w którym mieszka od sześciu lat. – Beluś jest takim psim szefem. Jeździ razem ze mną do szkół i przedszkoli. Uwielbia jazdę samochodem. Wspólnie prowadzimy zajęcia edukacyjne dla dzieci i młodzieży "Odpowiedzialna przyjaźń". Jednakże, w ostatnim czasie zaczął się kiepsko czuć – komentuje pani Beata. Beluś jest wielkości kaukaza i uwielbia dzieci. Jest spokojny i towarzyski. – To oaza spokoju. Nie każdy pies jest w stanie znieść przemieszczanie się w tłumie, krzyki dzieci podczas przerwy, czy szarpanie za ogon. Jest wyjątkowy – dodaje.

Zajęcia dla dzieci odbywają się regularnie 2-3 razy w tygodniu. Podczas roku szkolnego pani Beata z Belusiem odwiedzają niemal wszystkie placówki edukacyjne w mieście. – Podczas zajęć najpierw przedstawia się Beluś i opowiadam dzieciom swoją historię, która jest podobna do historii większości psiaków przebywających w schronisku, ponieważ został wyrzucony na ulicę i stąd trafił do nas – wyjaśnia.

Zajęcia „Odpowiedzialna przyjaźń” mają na celu uświadomienie dzieciom tego, że pies nie jest zabawką. Mówimy im, że kiedy zabierają do domu zwierzę, to łączą się z nim na całe życie. Uświadamiamy też, jak zwierzęta przebywające w schronisku cierpią. Podczas zajęć przewidujemy także pogadankę na temat właściwej opieki nad zwierzętami. Schronisko prowadzi edukację od 2003 roku. We wrześniu Beluś przejdzie na psią emeryturę. Jednakże nadal będzie brał udział w dużym imprezach, w które angażuje się rudzkie schronisko. Jego miejsce podczas prowadzenia zajęć zajmie Belinda – suczka, która została przekarmiona przez właścicieli i porzucona. Z uwagi otyłości ma kłopoty ze zdrowiem i poruszaniem się. Czeka na pomoc. Potrzebuje specjalnej karmy light, aby moc zrzucić zbędne kilogramy.

Każdy pies ma swoją kartotekę, a wszelkie choroby, zabiegi itp. są skrupulatnie odnotowywane. Schronisko jest utrzymane w bardzo dobrym stanie i z powodzeniem może stanowić przejściowy dom lub tymczasowe lokum dla zwierząt. Jednakże nic nie zastąpi im prawdziwego domu i kochających właścicieli. – Nie ma dnia, żeby jakiś piesek nie szedł do adopcji – komentuje pani Beata. Poza tradycyjną formą adopcji w schronisku funkcjonuje także adopcja wirtualna.

– W tej chwili mamy około 40 adopcji wirtualnych – dodaje. Wirtualna adopcja to rozwiązanie stworzone dla osób, które kochają zwierzęta, ale z różnych przyczyn nie mogą z nimi mieszkać pod jednym dachem z różnych przyczyn np. ze względu na alergię, problemem może być także nieunormowany czas pracy, czy brak przestrzeni dla psiaka. – Jeżeli chodzi o wirtualne adopcje, to są to dobrowolne datki. Donatorzy najczęściej przekazują na rzecz schroniska kwoty w wysokości 20,30, czy 40 zł. Jedna z rudzkich firm wpłaca co miesiąc 100 zł na konto jednego z naszych podopiecznych. Mieliśmy też chłopczyka, który co miesiąc odkładał ze swojego kieszonkowego 5 zł. Przynosił szczęście psiakom. Te, które miał pod swoją opieką szybko znajdowały nowy dom. Był alergikiem i sam nie mógł mieć żadnego zwierzaka – wspomina pani Beata.

Od niedawna sukcesywnie spada liczba psów trafiających do schroniska. Przyczyn tego stanu rzeczy można upatrywać w tym, że od czterech lat w Rudzie Śląskiej trwa akcja bezpłatnego czipowania zwierząt. Nie bez znaczenia jest także sterylizacja i kastracja. – od wielu lat ze schroniska nie wychodzi żadne niewysterylizowane zwierzę. Od 10 lat sterylizujemy także wolnożyjące koty. Wyłapujemy je dzięki pomocy karmicieli, sterylizujemy i wypuszczamy – wyjaśnia prezes TOZ fauna.

W schronisku znajduje się wiele psów rasowych, w tym m.in. psy rasy husky. - W tej chwili ludzie wyrzucają także psy rasowe. Kiedyś rasa gwarantowała dom. Jeżeli ktoś zainwestował w kupno rasowego psa, nie pozbywał się go. Teraz nie ma reguły. Na ulicę trafiają najczęściej psy, które zaczynają chorować, lub takie, u których pojawiają się kłopoty z agresją.

Nieocenioną pomoc w funkcjonowaniu schroniska niosą wolontariusze. Rudzkie schronisko nie może narzekać na ich brak. – W tym roku podpisaliśmy już ponad 100 umów wolontariackich, ale wolontariat polega na tym, że każdy przychodzi wtedy, kiedy ma czas i ochotę, dlatego też trudno jest podać konkretną liczbę regularnych wolontariuszy – dopowiada pani Beata. Stale napływają nowe zgłoszenia.

– Wśród naszych wolontariuszek są panie, które zamiast treningu na siłowni, wybierają spacer z psiakami. Wyprowadzają psy, które są z tego powodu przeszczęśliwe, a dodatkowo wysiłek z tym związany, zastępuje im ćwiczenia w klubie fitness. W taki sposób łączą przyjemne z pożytecznym. Wolontariuszki mówią, że to dla nich taka forma odstresowania, dogoterapii po ciężkim dniu pracy – dopowiada pani Beata.

Obecnie wolontariusze rekrutują się wyłącznie z grona osób dorosłych. Kiedyś było inaczej. – Na początku mieliśmy rzesze młodych pomocników. Kiedy tworzyliśmy schronisko to właśnie dzieci i młodzież byli jego opoką, ale specyfika pracy się zmieniła. Kiedyś trafiały do nas suczki, szczeniaki i małe pieski. Sterylizacja kojarzyła się dawniej z czymś drogim i z okaleczeniem psa. Dlatego też, kiedy zaczynały się problemy z rują, suczki często lądowały na ulicy. Dziś się to zmieniło. Panuje moda na duże psy. Trafia do nas coraz więcej dużych samców, a wyprowadzenie dorodnego psa przez nastolatka nastręcza wiele kłopotów. W przeszłości zdarzały się pogryzienia i to nie ze względu na agresję, ale ekscytację związaną z możliwością chwilowego opuszczenia schroniska. Niektóre psy mieszkające w schronisku nie potrafią właściwie zapanować nad emocjami. Biorąc to pod uwagę, zrezygnowaliśmy z wolontariatu osób niepełnoletnich. W tej chwili dzieci i młodzież mogą zostać wolontariuszami, ale pod warunkiem, że będzie im zawsze towarzyszyła osoba dorosła – rodzic, babcia, ciocia itp., która podpisze umowę wolontariacką – wyjaśnia pani Beata.

Z pewnością taka forma wolontariatu sprzyja zacieśnianiu więzi rodzinnych oraz wspólnemu spędzaniu wolnego czasu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto