Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezdomni w noclegowni dla mężczyzn w Rudzie Śląskiej czują się jak w domu

Joanna Oreł
fot. Joanna Oreł
W rudzkiej noclegowni dla mężczyzn sypia ok. 30 osób. Dla niektórych z nich to jedyny prawdziwy dom.

Trzy pokoje. W każdym parę pryczy. Kilka szafek, jeden stół, trzy krzesła. Skromnie, lecz nie obskurnie. Mówią, że tu jest ich dom. Jedyne schronienie. Bezdomni mężczyźni z Rudy Śląskiej nie wyobrażają sobie życia poza noclegownią przy ul. Tołstoja 11. Większość z nich ma swoje rodziny. Ale święta i tak spędzą tutaj.

Zjedzą razem wigilię, przełamią się opłatkiem. Później powrócą do szarej rzeczywistości. Takiej, w której w dzień z reguły stoi się na przystankach, a nocą szuka schronienia w noclegowni lub u znajomych.

- 23 lata pracowałem na kopalni. Do emerytury zostały mi dwa lata. Rodzina zawsze miała wszystko. Dzieciom niczego nie brakowało. Dbałem o nich. Zwyciężył alkohol. Dlatego jestem tutaj – przyznaje Janusz Źdzebło, mieszkaniec noclegowni w Rudzie Śląskiej.

Pan Janusz w noclegowni jest od niedawna. Ale są i tacy, którzy przeżyli tu wiele lat. To prawdziwi weterani. Tacy jak Mirosław Orzechowski, który nie mieszka już wprawdzie w rudzkiej noclegowni, jednak odwiedza swoich kolegów. Ma sentyment. Chciałby wrócić.

- Kiedyś byłem tu królem. Wszyscy zbieraliśmy się w piwnicy i robiliśmy grilla. Ważyłem wtedy 111 kg. Dzisiaj nie ma z tego nic. Jestem dla nich niewygodny, dlatego ciągle mnie przenoszą. Byłem już m.in. w Katowicach i w Chorzowie – opowiada Mirosław Orzechowski.

Jak dodaje, w żadnej noclegowni nie było mu tak dobrze jak w rudzkiej placówce.

- Tu jest czysto, pościel regularnie zmieniana, w kranach płynie ciepła woda. A gdzie indziej to wszy, świerzb i brud - twierdzi pan Mirosław.

Co zastanawiające, niemal każdy z bezdomnych mężczyzn ma, tam na zewnątrz, swoją rodzinę.

- Moi bliscy żyją dobrze. Mam córki, które są szczęśliwie. Fajnych zięciów. To dobrzy i uczciwi ludzie. Zapraszają mnie, żebym z nimi mieszkał. Ale gdzie ja tam do nich pójdę? Niech każdy żyje według siebie. Bo oni to kochają się prawdziwe. A ja nie chcę, żeby mieli przeze mnie jakieś kłopoty – wyjaśnia Marian Klepacki, który w noclegowni żyje od 12 lat.

Grzegorz Zdebelak, dyrektor Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Integracji Społecznej w Rudzie Śląskiej rozmowę o bezdomnych z noclegowni rozpoczyna surowym tonem.
- To ludzie, którzy przez długie lata pracowali sobie na taki, a nie inny los - mówi Zdebelak.

Jednak nasz rozmówca zaraz łagodnieje i dodaje. - Tak naprawdę, to osoby, które są nieszczęśliwe. Każda z nich ma swoją indywidualną historię. Wielu mężczyzn jest tutaj tylko dlatego, że mieli w życiu pecha - twierdzi dyrektor ośrodka.

Zdebelak przyznaje również, że największym problemem wśród osób bezdomnych jest alkohol.

- Pamięta Pani tę opowieść z „Małego księcia”? Bohater książki spotyka pijaka i pyta go - dlaczego pijesz. Na to pijak mówi, że pije, bo się wstydzi. A czego się wstydził pijak? Tego że pije. I tak jest też tutaj. Problem alkoholizmu jest bardzo złożony. Bo tak naprawdę w uzależnienie popadają osoby, które są niezwykle wrażliwe - podkreśla dyrektor Miejskiego Ośrodka Profilaktyki i Integracji Społecznej.

A jak bezdomni spędzą tegoroczne święta? Niektórzy z nich odwiedzą swoją rodzinę lub znajomych. Natomiast pozostali spędzą Boże Narodzenie w noclegowni. Jedyną namiastką świąt będzie dla nich spotkanie wigilijne w Miejskim Ośrodku Profilaktyki i Integracji Społecznej.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto