Budowa masztu kosztowała ponad pół miliona złotych

Minął rok od kiedy na wireckim targowisku stanął maszt reklamowy. Wysoka na prawie czterdzieści metrów konstrukcja kosztowała ponad pół miliona złotych. Jej cztery tarcze – każda o powierzchni pięćdziesięciu metrów kwadratowych – miały przyciągać reklamodawców, których pieniądze trafiałyby do miejskiej kasy.

Na razie to jednak tylko marzenia. Przez minione dwanaście miesięcy na maszcie nie zawisła ani jedna reklama.

Kiedy wiosną pytaliśmy o przyczyny tak nikłego zainteresowania reklamodawców urzędnicy i zarządca targowiska tłumaczyli, że to może wina pogody. Przyjdzie wiosna, zrobi się zielono, maszt będzie się lepiej prezentować, to i chętni powinni się znaleźć – przekonywali dodając, iż w promocji masztu pomogą też na pewno imprezy towarzyszące Dniom Rudy Śląskiej czy odbywające się na targowisku tam festyny.

Rzeczywistość pokazała, iż były to mrzonki. Firmie Poster – z którą miasto podpisało umowę na zarządzanie masztem – nie udało się zdobyć ani jednego reklamodawcy. Urzędnicy rozkładali ręce mówiąc, iż wprawdzie firma musi co miesiąc składać w magistracie raport z podpisanych umów, jednak możliwości oddziaływania na nią, by energiczniej poszukiwała potencjalnych klientów są znikome. Teraz sytuacja się zmieniła. Umowa z firmą wygasła w połowie listopada i miasto zaczęło szukać kogoś, kto bardziej skutecznie będzie zabiegać o reklamodawców.

– Kierunek jest taki, iż skoro maszt znajduje się na terenie targowiska, to docelowo powinien zajmować się nim zarządca targowiska. Decyzja w tej sprawie powinna zapaść na dniach – mówi Małgorzata Szydłowska, naczelnik Wydziału Geodezji i Gospodarki Gruntami magistratu.

– Od samego początku optowałem za takim rozwiązaniem. Jako do zarządcy targowiska i tak trafiają do mnie wszystkie osoby, zainteresowane reklamą na terenie targu – mówi Henryk Gil, zarządca wireckiego targowiska.

Sceptycy uważają jednak, że ani pogoda, ani zmiana zarządzającego masztem nie ma tu nic do rzeczy, bo po prostu sama inwestycja była zupełnie nieprzemyślana.

– To jedna wielka pomyłka. Która firma będzie wieszać sobie reklamę w jednym miejscu, choćby nie wiedzieć jak wysoko? Duże koncerny idą w ilość czyli w bilboardy, a małych nie stać na zapłacenie takich pieniędzy – można od nich usłyszeć.

– To nie jest całkiem chybiony pomysł. Są miejsca, gdzie się taka reklama sprzedaje. Ruda Śląska nie jest wprawdzie Katowicami, gdzie takie reklamy wiszą koła Spodka, ale tu też są pewne możliwości. Jeśli gmina da mi umocowanie prawne do zarządzania masztem, to będę przede wszystkim starał się ją przekonać też do tego, by na terenie targowiska odbywało się więcej imprez. A jak już coś się zacznie dziać, to i reklamodawcy zaczną się interesować tym terenem – replikuje Henryk Gil.

Rozalia Mańka, naczelnik wydziału inwestycji Urzędu Miejskiego
Pomysł zadaszenia targowiska wyszedł ze strony administratora targu oraz Wydziału Kultury, Sportu i Rekreacji Urzędu Miejskiego. Czy w projekcie inwestycji, który pod ich wpływem powstał była budowa masztu, ani czyim była ona pomysłem – tego nie pamiętam. Nie wiem też, czy przed rozpoczęciem budowy przeprowadzano rozeznanie na ile duże firmy są zainteresowane taką formą reklamy. Budowa masztu i zadaszenie targowiska była realizowana w ramach jednej inwestycji – niecałe 50 procent jej kosztów zostało pokryte ze środków zewnętrznych w ramach „Programu łagodzenia w regionie śląskim skutków restrukturyzacji zatrudnienia w górnictwie węgla kamiennego”. Nie rozgraniczaliśmy tych funduszy na te, które pokryją zadaszenie targowiska i na te, które zostaną przeznaczone na budowę masztu.