O fanach chorzowskiego Ruchu mówi się, że to elita kibicowskich ekip naszego kraju. Dobro niebieskiej "eRki" to cel nadrzędny, któremu podporządkowują inne sprawy.
Jeden z komentatorów sportowych powiedział kiedyś, że na Cichej jest atmosfera podobna do tej na stadionach w Turcji czy Grecji. Zawsze jest głośno, a kibice potrafią zrobić niesamowity "kocioł", który niesie ich zespół. Dlatego rywalom w Chorzowie gra się niezwykle ciężko.
O fenomenie kibiców Ruchu pisano wiele. Cezary Grzesiuk podjął się nawet nakręcenia filmu dokumentalnego "Niebieskie cha-chaRy". Są rozsiani po całym świecie. Za swoją drużyną gotowi pojechać wszędzie. Najwięcej "Niebieskich" jest w okolicznych miastach, ale Ruch ma swoje fan kluby w Zamościu, Zakopanem, w Niemczech. Magia Ruchu wiąże się z jego bogatą historią, która sięga powstań śląskich.
Jak magnes przyciąga osoby, które identyfikują się z regionem. Jedną z nich jest Adam Siąkowski. Ruchowi kibicuje od dziecka. Ale oddanym fanem stał się dopiero po swojej pierwszej wizycie na stadionie. - To był 1998 rok. Wygraliśmy z Wisłą Kraków 1:0 po bramce Mariusza Śrutwy. To była miłość od pierwszego wejrzenia - przyznaje. Od tej pory regularnie chodzi na mecze, nie tylko w Chorzowie. - Do Gdańska pojechaliśmy, gdy Ruch grał jeszcze na zapleczu ekstraklasy. W pociągu spędziliśmy w sumie 28 godzin - wspomina. - Było nas tylu, że jechaliśmy ściśnięci jak sardynki. Na mecz dotarliśmy 15 minut przed końcem i na stadion nie wszedłem, ale i tak było warto - mówi. Adam kibicowaniu podporządkowuje inne sprawy. - Najpierw są mecze, wyjazdy, a potem wszystko inne - mówi. - Z Ruchem wiąże się wiele wspomnień. Mecze z Interem Mediolan, finał Pucharu Polski czy derby Śląska zapamiętam do końca życia.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
