Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Ruchu Chorzów: Dawniej kibicować nie mógł byle kto

Łukasz Respondek
Jerzy Stürtz w 1962 roku założył na Cichej klub kibica. Organizował wyjazdy dla kibiców i prowadził doping. Dziś mieszka pod Paryżem, ale sercem jest w Chorzowie.

W czasach, gdy mężczyźni zakładali na stadion śnieżnobiałą koszulę, czarny krawat i długi szary płaszcz chorzowscy piłkarze odnosili swoje największe sukcesy. I jak mantrę powtarzano wtedy zakazane słowa piosenki: zwyciężyli Niebiescy, zwyciężył KS Ruch. Zakazane, bo melodia była zapożyczona od milicyjnego klubu z Krakowa. Ale wtedy dopingowało się inaczej. Jak? Opowiada o tym Jerzy Stürtz, dziś paryżanin, który w latach 60. założył na Cichej klub kibica.

Historia miłości pana Jerzego do Ruchu sięga 1948 roku. W jednym z świętochłowickich szynków kilkuletni chłopiec w zamian za przysługę dostał kartę wstępu na mecz. Wówczas kluby nazywały się nieco inaczej - Unia Chorzów grała z Ogniwem Kraków. - I wtedy się zakochałem - przyznaje. Stürtz nie miał talentu do gry w piłkę, ale sportem interesował się od zawsze. Bez większych sukcesów uprawiał szermierkę, w wolnych chwilach chodził na mecze.

- Dlaczego ubieraliśmy krawaty? Bo na stadion chodziło się często po niedzielnej mszy. Zresztą meczów było wtedy dużo mniej niż teraz. Każde wydarzenie sportowe było świętem - wspomina.

W 1964 roku swoją działalność oficjalnie rozpoczął klub kibica. Półlegalnie istniał kilka lat wcześniej, bo nie wszyscy założyciele byli pełnoletni. Członkowie organizowali do-ping na stadionie. Mieli też prawo uczestniczyć w niektórych zebraniach zarządu Ruchu. Zadawali wtedy pytania, mówili co im się nie podoba. Jerzy Stürtz był najaktywniejszy. - Żegnaliśmy zawodników, organizowaliśmy jubileusze i spotkania klubowe. W swoich strukturach mieliśmy 12 osób - tłumaczy pan Jerzy. - Na stadionie była wtedy kultura. Każdy o niej pamiętał, bo kibicem Ruchu nie mógł być byle kto.

Klub kibica organizował też wyjazdy. To było wówczas ogromne przedsięwzięcie logistyczne. - Do Raciborza trzeba było załatwić dziewięć autokarów. Wybłagałem je u dyrektora kopalni - uśmiecha się Stürtz. I dodaje, że najprzyjemniejsze były jednak podróże do Krakowa. - Dziś nie potrafię zrozumieć dlaczego dwa okręgi, które dały temu krajowi najwięcej sukcesów i utalentowanych piłkarzy, zostały pozbawione mistrzostw Europy - mówi.

W czasach, gdy największymi przyjaciółmi kibiców Ruchu Chorzów byli fani Polonii Bytom, pełna mobilizacja była przed spotkaniami z Górnikiem Zabrze. - Na wyjazdy jeździło wtedy po dwa tysiące ludzi. Ale kibice, w przeciwieństwie do piłkarzy, nie byli wobec siebie złośliwi. Poza tym ludzie bardzo bali się milicji. Kary były surowe - podkreśla. Przyznaje jednak, że zdarzały się mecze, które pamięta się nie tylko z powodu wyniku... - Ruch miał jedną z pierwszych flag w Polsce. Na meczu w Sosnowcu, gdy Zagłębie przegrało u siebie pierwszy raz od dziewięciu miesięcy. Skradli nam ją rozwścieczeni kibice gospodarzy - wspomina. - Wtedy uciekłem przed nimi na boisko za bramkę. Uratował mnie rezerwowy bramkarz Ruchu. Do domu wracałem autokarem z naszymi zawodnikami.

W 1968 roku Jerzy Stürtz wyjechał do Francji, do narzeczonej. Kraj opuszczał ze łzami w oczach: Ruch za Teodora Wieczorka był w mistrzowskiej formie. O klubie jednak nigdy nie zapomniał. Najpierw czekał aż Niebiescy przyjadą do Francji na pucharowy mecz z St. Etienne, a gdy już miał taką możliwość - przyjechał na Cichą. - Mam stały kontakt z Gerardem Cieślikiem, Eugeniuszem Faberem i Joachimem Marxem. Wiem doskonale co dzieje się w Chorzowie. Otrzymuję też polską gazetę i oglądam mecze w polskiej telewizji - przyznaje. - Chciałem, żeby po śmierci spalono moje zwłoki, a prochy rozrzucono po stadionie. Namówiłem na to nawet żonę. Niestety, to podobno nie jest możliwe.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto