MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kochłowickie minizoo

BOŻENA BICZKOWSKA
Kangur Hipek uwielbia bokserskie zabawy z opiekunami. Pan Jerzy ma w nim godnego przeciwnika. Foto: BOŻENA BICZKOWSKA
Kangur Hipek uwielbia bokserskie zabawy z opiekunami. Pan Jerzy ma w nim godnego przeciwnika. Foto: BOŻENA BICZKOWSKA
Nikt by się nie spodziewał, że oprócz chorzowskiego ZOO istnieje na Śląsku jeszcze jedno, tylko w wersji mini. Samemu odnaleźć je trudno, ale przy pomocy życzliwych i wszystkowiedzących mieszkańców bez problemu trafia ...

Nikt by się nie spodziewał, że oprócz chorzowskiego ZOO istnieje na Śląsku jeszcze jedno, tylko w wersji mini. Samemu odnaleźć je trudno, ale przy pomocy życzliwych i wszystkowiedzących mieszkańców bez problemu trafia się pod właściwy adres. Za wstęp się nie płaci, ponieważ zwiedzający nie wchodzą do środka. Oglądają zwierzęta zza ogrodzenia.

- Nie mamy nic przeciwko temu, ale nie chcemy rozgłosu. Niech ludzie mają odrobinę przyjemności w oglądaniu naszych zwierząt. Nie jest to jednak hodowla na pokaz, tylko spełnienie marzeń dziecinnych. Od zawsze kochano w naszej rodzinie zwierzęta, dlatego powstała ta "ferma". To nasza pasja, nasze całe życie - wyjaśnia pan Jerzy, jeden z opiekunów. - Na początku było skromnie, ale z roku na rok zwierząt przybywało. W końcu trzeba było znaleźć inne miejsce pod rozbudowę. Musiały powstać nowe wybiegi dla koni, budki, klatki dla ptaków oraz większa sadzawka dla kaczek - dodaje.

W kochłowickiej "fermie" mieszkają zwierzęta pochodzące z wielu stron świata. Największą uwagę gapiów przyciągają zakamuflowane w swoim siedzisku kangury. Trzeba je przeganiać, żeby pokazały łebki ze swojego schronu. Najodważniejszy jest samiec, który czasami lubi się "poboksować" z opiekunami. Jak nie ma godnego przeciwnika do walki, to zaczepia małego torbacza. - Parę miesięcy temu w czasie jednej z potyczek obgryzł mu uszy. Dosadnie powiedział, kto w tym stadzie rządzi - wspomina z uśmiechem opiekun.

- W tym roku spodziewamy się małego oseska, który już co chwila wygląda z maminej torby. Kangurzyca nie pozwala do siebie się zbliżyć, chroni małego przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem. Wygrzewa się bez przerwy w słońcu z dala od ludzi, na drugim końcu wybiegu - dopowiada pan Jerzy.
W rodzinnym ZOO żyje chmara ptactwa: trzy strusie afrykańskie, dziewięć pawi, bażanty, indyki, kaczki mandarynki, kury perliczki, łabędzie czarne oraz egzotyczny ptak modrzak i biały bociek Wojtek. - On pierwszy poinformował nas o nadejściu wiosny. Klekotał bez przerwy, chodząc dumnie, tam i z powrotem. To ulubieniec gospodarza. Zjada wszystko, je nawet śledzie - łapie je w locie, kiedy je rzucam w górę - informuje hodowca.

Drugim faworytem właściciela jest osiołek nubijski o imieniu Lolek. - Jest bardzo zabawny. Mieszka razem z kucem szetlandzkim, który jest jego wiernym towarzyszem. Byli parą, dobrali się według wzrostu, ale teraz są "pogniewani" i raczej się unikają - wyjaśnia Iza, jedna ze stałych opiekunek. - W stajni są jeszcze dwa angloaraby: Kora i Eliza oraz Zosia - koń rasy wielkopolskiej (maści srokatej). W osobnej zagrodzie biegają muflony (dzikie owce) i daniele. Zwierzęta są bardzo łagodne i praca przy nich jest przyjemnością - dodaje koleżanka Agnieszka.

Każda rasa ma osobną, zbiorową nazwę. Ziutki to muflony, bażanty to Emile, zaś wszystkie strusie to Egony. Zwierzaki bardzo dobrze się czują w śląskich warunkach. Zaaklimatyzowały się szybko w zaciszu przemysłowego miasta. Rozmnażają się tak, jak w naturalnym środowisku. We wszystkich klatkach widać pełno jajek. Już słychać gdzieniegdzie pisklęta.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto