Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na wagę spokoju

ADRIAN HAJDUK
Dokładnie w to miejsce uderzyła ładowarka. Syna Jerzego Sznelera (na zdjęciu) przysypały cegły. Spał bowiem za feralną ścianą... Foto: RYSZARD GILNER
Dokładnie w to miejsce uderzyła ładowarka. Syna Jerzego Sznelera (na zdjęciu) przysypały cegły. Spał bowiem za feralną ścianą... Foto: RYSZARD GILNER
Stary budynek tuż przy ruchliwej ulicy. Obok kopalniana brama, ciężarówki podjeżdżają po węgiel. Mieszkańcy domu przy ulicy Tunkla 104 wypatrują z niepokojem nietypowych gości: ładowarki albo naczepy z węglem, ...

Stary budynek tuż przy ruchliwej ulicy. Obok kopalniana brama, ciężarówki podjeżdżają po węgiel. Mieszkańcy domu przy ulicy Tunkla 104 wypatrują z niepokojem nietypowych gości: ładowarki albo naczepy z węglem, zaparkowanej w ich mieszkaniu.
- Mieszkamy tu od trzynastu lat, ruch był zawsze, ale odkąd jakieś trzy - cztery lata temu urządzono przy bramie wagę z węglem, zaczęło się prawdziwe piekło - skarżą się Barbara i Jerzy Sznelerowie, zajmujący narożne mieszkanie na frontowej ścianie budynku.

Zimą oczekujący w kolejce kierowcy uruchamiają silniki, by ogrzać kabinę. Spaliny z ustawionych wzdłuż ulicy ciężarówek lecą prosto w okna. Zaśnięcie w tych warunkach to prawdziwy sukces, szczególnie że kierowcy toczą długie dyskusje, siadując czasem na parapetach parterowych okien. W razie potrzeby paskudzą, gdzie popadnie, w tym na podwórzu na tyłach domu, porzucają opakowania po żywności i butelki po piwie.
- Rozumiem, że muszą się ogrzać i wyjść do ubikacji. Dlaczego nie korzystają z wyznaczonego im miejsca, czyli parkingu przy boisku "Uranii"? Jest tam nawet wywieszona kartka, że kierowcy czekających na załadunek ciężarówek mogą korzystać z klubowych ubikacji. Doskonale wiedzą, dokąd mają iść - twierdzi J. Szneler.

Kierowcy nadal ustawiają się wzdłuż ulicy, blokując przejazd. Zdarzyło się już, że wezwana na Tunkla 104 karetka pogotowia nie miała gdzie zaparkować. Zesztą hałas, spaliny i zablokowany dojazd to i tak niewiele w porównaniu z niebezpieczeństwem wypadku. To zresztą państwo Sznelerowie też już przeżyli. Do tragedii niewiele brakowało.
- Dwa lata temu w dom uderzyła ładowarka. Kierowca nie wyhamował, zresztą później okazało się, że nawet nie miał uprawnień na kierowanie takim pojazdem. Syna przysypało cegłami do wysokości piersi. Wyszedł bez większych obrażeń, bo tam gdzie normalnie kładzie głowę, tym razem miał nogi. Chyba ręka boska nad nami czuwała. Innym razem cofający kierowca prawie uderzył naczepą w ścianę kuchni, zatrzymał się w ostatniej chwili. W końcu któryś z nich wjedzie nam do mieszkania - boi się Barbara Szneler.

Prośby o interwencję niewiele dają. Dyspozytor kopalni odsyła na policję, policja do Straży Miejskiej, Straż na kopalnię. Wygląda na to, że nikt nie wie (albo też nie chce wiedzieć), w jaki sposób dobrać się do uciążliwych dla ludzi kierowców. Wystarczyłoby przecież postawić zakaz parkowania. Na razie udało się wywalczyć od kopalni ciężkie, samozamykające się drzwi.
- Chodziłem do dyrekcji, kazali pisać listy, petycje, i tym podobne. Przez te drzwi jest trochę ciszej i mniej pyłu dostaje się do sieni. Żona choruje na astmę, może nawet od tego pyłu i spalin - zastanawia się Józef Łakomicki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto