Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na wsiach rodzi się rekordowo mało dzieci. Bastiony tradycji w historycznym dołku. 500 plus to zbyt słaba zachęta

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
500-złotowe zasiłki nie zachęcają Polek do rodzenia dzieci. W każdym razie – nie na wsi. W małopolskich gminach wiejskich maleje liczba urodzin i obniża się wskaźnik dzietności kobiet. Na minusie jest aż 16 z 22 powiatów województwa. Uchodzące za bastiony tradycji, rodziny i religijności powiaty na wschodzie, a także na północy i południu Małopolski mają dziś rekordowo niską dzietność.

W skali całej Małopolski spadek liczby urodzin był w minionym roku nieznaczny (37,9 tys. w stosunku do 38,2 tys. poprzednio), ale zawdzięczamy to głównie krakowiankom (wzrost o 240) i mieszkankom przedmieść Krakowa (wzrost o 92). Minimalnie nad kreską (plus 6) jest Tarnów, ale okoliczne wsie ciągną wynik w dół (minus 58). Podobnie jest w powiatach tatrzańskim i nowotarskim, wadowickim i suskim, myślenickim i wielickim, limanowskim i bocheńskim oraz gorlickim.

Rekordowy spadek liczby urodzeń (o131) odnotowano w powiecie oświęcimskim – znowu za sprawą wsi. Znaczący wzrost liczby urodzeń na terenach wiejskich widać było jedynie w powiecie nowosądeckim (plus 81), ale wynik ten zasadniczo obniżył sam Nowy Sącz (minus 51).

Demografowie zwracają uwagę, że współczynnik płodności, pokazujący liczbę urodzin dzieci na 1000 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) był przez stulecia zdecydowanie wyższy na wsi niż w mieście. Ale dziesięć lat temu różnica zaczęła się błyskawicznie zmniejszać i w 2016 r. całkowicie znikła. W pewnej chwili miasta zaczęły nawet przeważać. Zaś statystyki wsi byłyby jeszcze gorsze, gdyby nie relatywnie wysoka płodność mieszkanek przedmieść Krakowa i innych miast, a więc terenów pseudowiejskich.

- Tereny klasycznie wiejskie przechodzą z opóźnieniem te same procesy demograficzne, jakie nieco wcześniej zaszły w metropoliach, a potem w mniejszych miastach – komentuje prof. Józef Pociecha, nestor krakowskich demografów. Dodaje, że nadzieje części polityków, że głębokie przemiany, w tym spadek dzietności kobiet i liczby urodzeń, ominą regiony znane z przywiązania do tradycji, rodziny i religii, okazały się płonne.

Potwierdzają to najnowsze analizy prof. Piotra Szukalskiego. – Po największym w dziejach dołku dzietność wzrosła w Warszawie czy Łodzi, natomiast historyczne minima odnotowują województwa świętokrzyskie, lubelskie i podkarpackie – komentuje naukowiec. Małopolska trzyma się głównie za sprawą Krakowa.

Tradycja w odwrocie

O 131 dzieci mniej niż rok wcześniej urodziło się w powiecie oświęcimskim. W dwukrotnie mniej ludnym powiecie suskim spadek wyniósł aż 89, najwięcej w historii. Na minusie są wszystkie powiaty zdominowane przez ludność wiejską, z wyjątkiem krakowskiego (ziemskiego) i nowosądeckiego: tarnowski (-58), wadowicki (-54), nowotarski (-48), limanowski (-42), myślenicki (-39), tatrzański (-33), proszowicki (-28), bocheński (-21), wielicki (-18), miechowski (-19). Dołuje Nowy Sącz (-50).

Prof. Józef Pociecha, krakowski demograf, zwraca uwagę, że są to w większości tereny słynące z przywiązania do tradycji i Kościoła, co przekładało się przez stulecia na wysoką dzietność kobiet. Ale to już historia.

Wprawdzie najwyższy współczynnik dzietności – ponad 1,6 – notują powiaty znane z tradycjonalizmu, czyli limanowski i nowosądecki, ale nie jest to już wynik imponujący. Aby liczba ludności danego terenu (bez napływu migrantów) nie malała, współczynnik dzietności musi wynosić minimum 2,1, czyli na jedną kobietę w wieku 15-49 lat musi przypadać ponad dwoje dzieci. Średnia małopolska wynosi poniżej 1,5. To wynik lepszy niż w połowie poprzedniej dekady (dziejowe dno wyniosło 1,286), ale wciąż nie zapewniający tzw. zastępowalności pokoleń. Co ważne: poprawę zawdzięczamy mieszkańcom miast, zwłaszcza Krakowa.

Czy program Rodzina 500 plus, zgodnie z zapowiedziami rządu, zwiększył dzietność? Trudno powiedzieć. Wiadomo, że w początkowej fazie jego obowiązania liczba urodzin zaczęła rosnąć, ale trudno precyzyjnie wyliczyć, na ile było to zasługą nowego zasiłku, a na ile generalnej poprawy sytuacji materialnej rodzin (w efekcie najlepszej od dekady koniunktury gospodarczej w Europie).

Prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego zauważa, że wzrost liczby urodzeń zawdzięczamy głównie rodzinom, które wcześniej miały już przynajmniej jedną pociechę (tzw. pierwsze dzieci stanowią mniej niż połowę nowonarodzonych). Rząd twierdzi, że zachętą było właśnie 500 zł na drugie i kolejne dziecko, ale w opinii prof. Szukalskiego problem jest złożony.

Limanowianki rodzą dla Krakowa

Z badań wynika, że w ostatnich dwóch latach dzieci urodziło wiele kobiet, które wcześniej długo (latami) nie mogły zajść w ciążę, mimo że zabiegały o poczęcie. Dotyczy to zwłaszcza mieszkanek regionów postrzeganych jako liberalne oraz – generalnie – metropolii, z Krakowem włącznie. Natomiast historycznie najniższe wskaźniki dzietności – poniżej 1,4 – odnotowały tereny tradycjonalistyczne: lubelskie, podkarpackie i świętokrzyskie (w tym ostatnim wskaźnik spadł poniżej 1,26!) – tutaj żaden impuls do rodzenia drugich i kolejnych dzieci (z 500 plus włącznie) na dłuższą metę nie zadziałał.

Podobnie jest na obszarach Małopolski postrzeganych jako główne bastiony tradycji, czyli na wschodzie i południu regionu. Jeszcze kilkanaście lat temu mieszkanki tych terenów były średnio dwa razy bardziej płodne od mieszkanek miast. Ale od tego czasu ich płodność malała, zaś „miastowych” rosła i mniej więcej dwa lata temu różnica zanikła. Dzisiaj cały wschód Małopolski (powiat tarnowski, gorlicki, dąbrowski), a także północ (miechowski) i południe (zwłaszcza nowotarski, mniej tatrzański) notują rekordowo niską dzietność - poniżej 1,38.

Oznacza to błyskawiczne starzenie się lokalnych społeczności i zmniejszanie się populacji, zwłaszcza że z tych samych terenów tysiące młodych ludzi wyjeżdża do szkół, na studia i do pracy – głównie do Krakowa. Młode kobiety z Tarnowskiego czy Limanowskiego – a one stanowią trzy czwarte migrujących – rodzą potem dzieci, przeważnie jedno lub dwoje, w miastach, poprawiając ich statystyki. Natomiast wynik opuszczanych wiosek stale się pogarsza.

WIDEO: W Krakowie urodziły się sześcioraczki. To pierwszy taki przypadek w Polsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Na wsiach rodzi się rekordowo mało dzieci. Bastiony tradycji w historycznym dołku. 500 plus to zbyt słaba zachęta - Dziennik Polski

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto