Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nasze pszczyńskie orliki

GRZEGORZ SZTOLER
Oto jeden z pszczyńskich "orlików", czyli książek o historii pszczyńskich miejscowości autorstwa historyka Zygmunta Orlika z Kryr
Oto jeden z pszczyńskich "orlików", czyli książek o historii pszczyńskich miejscowości autorstwa historyka Zygmunta Orlika z Kryr
Nie idzie mi wcale o boiska, budowane w pocie czoła ku chwale lokalnych społeczności za ministerialne pieniądze. Nie chodzi mi też o rzadkie, chronione ptaki. Mam na myśli książki historyczne popularyzujące dzieje miejscowości ziemi pszczyńskiej. Ostatnia z nich, o Porębie, pewno wyfrunęła już z zasłużonej oficyny drukarskiej przy Piastowskiej. Kiedy byłem tam przed tygodniem trwał jej druk…

Orliki – o czym mowa? Już wiecie? Tak właśnie nazywam serię popularnych książek o przeszłości pszczyńskich wsi, których autorem jest żyjący nestor pszczyńskich dziejopisarzy, zacny pan Zygmunt Orlik z podpszczyńskich Kryr. "Orliki" wzbudziły także uznanie śląskiego publicysty Alojzego Lyski z Bojszów:

„Głód wiedz historyczne na Górnym Śląsku wciąż jest wielki – zauważył trafnie. - Znak to, że pragniemy lepiej poznać dzieje tej ziemi. Lepiej poznać, bo chcemy ziemię tę mocniej kochać. Dla tej miłości potrzebuje tysięcy Orlików…”

"Orliki" zawierają wybór najważniejszych faktów z przeszłości i są opracowane w sposób niezwykle przejrzysty i czytelny. W sam raz dla zwykłych odbiorców, których nudzą naukowe dywagacje. Wbrew pozorom pisanie prostym, komunikatywnym stylem, powszechnie zrozumiałym, jest trudne. Nie sztuka się mądrzyć, ale mówić [i pisać] do rzeczy. A to pan Zygmunt umie doskonale.

Poza tym – to wiem jako historyk – trudno jest nieraz wyłowić z potoku informacji z przeszłości, te naprawdę ważne [selekcja badawcza]. Decydować, które są istotne w życiu danej społeczności, a które nie. Ukazać wzajemne powiązania…

W zasadzie w każdej książce o dziejach lokalnych społeczności autor tworzy [czy też odtwarza] pamięć [i tożsamość] danej zbiorowości. Ale wizja autora nie zawsze musi się pokrywać z „widzimisię” mieszkańców. To czasem istny rozdźwięk…

I - już po publikacji książki - można się nasłuchać, że to i tamto przebiegało inaczej. A to jest bzdurą… Autorowi nieraz uszy puchną od ludzkiej gadaniny… Jak tworzył książkę, nie było chętnych do opowiadania o miejscowych dziejach, a po jej wydrukowaniu, naraz wszystko się "przypomina". Po części te wspomnienia [czy przypomnienia, reminiscencje] wywołuje w Czytelnikach sama publikacja.

Pan Zygmunt jakoś z tego wybrnął… Jednym ze sposobów, który u niego podejrzałem, dosyć sprytnym, jest wyłożenie roboczej wersji tekstu takiej publikacji do powszechnego wglądu. Kto chce zajrzeć, niech uda się do sołtysa, poczyta, a jak ma jakieś uwagi, to niech je zgłosi wcześniej…

Książki pana Zygmunta wypełniły poważną lukę poznawczą. Były odpowiedzią na powszechny głód wiedzy o korzeniach własnej ziemi. Dlatego można powiedzieć, że ten niestrudzony popularyzator śląskich dziejów, był również pionierem edukacji regionalnej [kiedy nikomu się jeszcze o niej nie śniło]. Jest twórcą najdłuższej, autorskiej serii książek o historii miejsc naszej ziemi, nazwanej po prostu „Szkice z dziejów”. Kiedy pytałem go, ile właściwie ukazało się już tych historycznych "Szkiców...", nawet on nie umiał precyzyjnie odpowiedzieć. Nic dziwnego. Niektóre, jak te o gminie Suszec, czy Pawłowicach doczekały się podwójnych edycji. Z tego, co zauważyłem [w jednym z biogramów autora], Poręba byłaby chyba 24 publikacją cyklu "Szkiców..." [po m.in. Starej Wsi, Kobiórze, Piasku, Studzionce, Miedźnej – wymienię tylko niektóre]. A przecież to tylko jeden z rozdziałów twórczości naszego pszczyńskiego dziejopisa, boć przecie wielu z nas pamięta go jako niestrudzonego popularyzatora jej historii, zwłaszcza tej wojennej, na łamach lokalnej prasy [polecam wydany w 2009 r. zbiór artykułów „Opowieści ziemi pszczyńskiej”]. Czytelników zawsze ma wiernych i dociekliwych…

Dla wielu pozostanie nauczycielem, wychowawcą. Pracował i w mizerowskiej szkole podstawowej, i w szkole w rodzinnych Kryrach. Wielu zapamięta go jako dyrektora Liceum Ogólnokształcącego im. B. Chrobrego w Pszczynie. Przedtem pracował jeszcze jako dyrektor gminnych szkół w Pawłowicach i wizytator metodyk z historii katowickiego kuratorium oświaty.

Najważniejsze jednak dla naszych rozważań pozostaje to, że już w 1975 roku pana Zygmunta uhonorowano trzecią nagrodą w kraju za naukowe opracowanie regionalne [co podkreślam]. Przyznało to zaszczytne wyróźnienie Polskie Towarzystwo Historyczne. W ten sposób pan Zygmunt został pionierem pszczyńskiej edukacji regionalnej. I pierwszym, niestrudzonym popularyzatorem jej przeszłości…

Niestrudzonym, bo ciągle nad czymś pracuje. Życzmy zatem panu Zygmuntowi zdrowia... i natchnienia, by spod jego pióra wyfrunęło jeszcze kilka historycznych "orlików"...

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto