Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Powrót białych żagli

GRZEGORZ SZTOLER
Śląskie morze, czyli zapora goczałkowicka, największy na Górnym Śląsku zbiornik wodny zbudowany przez człowieka, jest idealny na wodną rekreację. Białe żagle widać tu jednak dopiero od niedawna. I nie wiadomo, czy na zawsze.

Forum żeglarskie www.zegluj.net, 2007 rok, dyskusja o jeziorze goczałkowickim:

Anna: - Co sądzicie o tym nieużywanym wielkim zbiorniku??? Czy powinien być znów udostępniony nam, żeglarzom???

Tomek Janiszewski: - Prawdę mówiąc, dziwię się dlaczego tak nie jest. Może to zaszłość minionej epoki, kiedy to żeglarstwo bywało postrzegane jako rozrywka dla "burżujów" dla której nie powinno być miejsca na górniczym Śląsku? W Wiśle Wielkiej nad brzegiem zbiornika jest super ośrodek (oczywiście teraz zaniedbany ale niegdyś tętniący życiem), ale z ograniczonym wstępem tzn. z przystani, i żeby jednak obowiązywała strefa ciszy - bez motorówek, skuterów itp.

Lilly, forumowy nowicjusz: - Ja mam taka cichą nadzieję ze jeszcze zdążę popływać sobie na Goczałkowickim zbiorniku....nie trzeba będzie wtedy jeździć na Żywieckie które jest o wiele dalej no i napewno udostępnienie tego zbiornika pozwoli rozwinąć się i stać sie b. atrakcyjny regionowi....;-)

Włodek Woźniak: - Jeżeli tak młoda osoba, jak Lilli, ma nadzieję tylko, że popływa na Goczałkowickim, to co mam sądzić ja! Myślę, że tak źle nie będzie. Samorządowcy wszelkiej maści pójdą po rozum do głowy i zniosą bzdurne zakazy! Chęć zarobku zmusi ich do stanięcia po stronie żeglarzy!! Cała nadzieja w was – młodych [to do Lilly i młodych żeglarzy]. Walczcie o swoje prawa. Na przekór durnym politykom!

Forumowicze mieli rację trwając przy swoim, zwyciężyli – od połowy 2010 zbiornik goczałkowicki jest dostępny dla żaglówek.

Historia

Wikipedia, czyli wirtualna encyklopedia, o śląskim morzu:

Jezioro Goczałkowickie (Zbiornik Goczałkowicki) – zbiornik zaporowy na rzece Wiśle utworzony w 1956 roku przez spiętrzenie wód rzecznych zaporą w Goczałkowicach w województwie śląskim. Powierzchnia maksymalna zbiornika wynosi 3200 ha, a pojemność całkowita około 168 mln m³. Jest to zbiornik retencyjny zaopatrujący w wodę część Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Oprócz zaopatrzenia w wodę pełni on także inne funkcje gospodarcze, np. przeciwpowodziowe, turystyczno-rekreacyjne.

Na terenie zbiornika pojawiła się możliwość wypożyczenia łodzi. Okolice zbiornika są miejscem lęgowym wielu gatunków ptaków. Podczas gruntownej modernizacji w 2005 roku odnowiono koronę zalewu i "część spacerową" łączącą Goczałkowice-Zdrój z Zabrzegiem, dzięki czemu zbiornik Goczałkowicki stał się rekreacyjnym miejscem dla okolicznych mieszkańców.

O tej – służącej nam do tej pory - jednej z największych inwestycji czasów stalinowskich, największej budowie planu sześcioletniego, i największej ówczesnej inwestycji hydrologicznej w Polsce napisano wiele. Wystarczy dodać, że czas jej trwania [budowa w latach 1950-55, wcześniejsze studia i projektowanie] pozostaje niepobitym rekordem – siedem lat wystarczyło, by powstało ogromne, sztuczne – bo zbudowane ręką człowieka – jezioro goczałkowickie. Śląskie morze.

Huczne otwarcie

Sobota 21 lipca 1956, Dziennik Zachodni donosił na pierwszej stronie: „Dziś popłynie woda z Goczałkowic do mieszkań i fabryk Śląska”, i dalej, że zostanie zlikwidowana największa bolączka Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego – brak wody. Propagandowe zacięcie widać dalej: „...Prezydium Rządy wydało w maju 1953 r. uchwałę dotyczącą usprawnienia realizowanej inwestycji...W wyniku realizacji planu [sześcioletniego] zostały wykonane m.in. następujące inwestycje: zbudowano zbiornik wodny na rzece M. Wiśle w Goczałkowicach z zaporą o długości 3 km, obiektami zapory, przepompowniami dla odwodnienia rejonów Chybie, Zabłocie i Strumień itp... Już na koniec 1955 r. przeciętne zużycie wody przez jednego mieszkańca (na dobę w litrach) w takich miastach, jak Stalinogród, Chorzów, Bytom, Gliwice, Będzin było wyższe przeciętnie 15 litrów niż w 1953 r.” – przestrzegał technokratycznie Dziennik.

Otwarcie wodociągu goczałkowickiego – jakżeby inaczej odbyło się 22 lipca 1956 r., nazajutrz DZ donosił: „W dniu wczorajszym oddana została do użytku jedna z największych inwestycji budowlanych... Uroczystego otwarcia pierwszej stacji pomp, która przez Paprocany i Mikołów będzie dostarczała wodę dla Chorzowa i innych miejscowości przemysłowych na Śląsku – dokonał wicepremier Piotr Jaroszewicz, któremu towarzyszyli I sekretarz KW PZPR Józef Olszewski, sekretarze KW PZPR Korczyński i Mazelon, przewodniczący Prez. Woj. RN [Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej] Ryszard Nieszporek. Po meldunku kierownika zarządca goczałkowickiej zapory inż. Władysława Trzmielewskiego, oddającego w ręce gości gigantyczną budowę – wicepremier Jaroszewicz dokonał uruchomienia stacji pomp. Następnie, w gronie robotników, techników i inżynierów budowy goście zwiedzili pozostałe zabudowania tego olbrzymiego obszaru, takie jak oczyszczalnię wody, filtry, przepompownię i inne inwestycje. W godzinach popołudniowych odbyła się akademia, w której wzięli udział goście, załoga oraz mieszkańcy. Po wspólnym obiedzie odbył się festyn z udziałem mieszkańców okolicznych miejscowości...”

Zbiornik pochłonął wieś Zarzecze, a jego mieszkańcy zostali wysiedleni i rozrzuceni po świecie, choć – pragnęli być w jednym miejscu, razem. Chyba żaden z wysiedleńców z terenów pochłoniętych przez zbiornik – a były to też skrawki sąsiadujących z Zarzeczem miejscowości – nie cieszył się z tej budowy. Dla nich oznaczała ona wygnanie i utratę małych ojczyzn, w których wyrośli.

Morze białych żagli

Taki widok był w Goczałkowicach typowy dla lat 60. i 70. Wody zbiornika zostały zamknięte dla rekreacji i sportów wodnych od 1984 r. (z wyjątkiem amatorskiego połowu ryb). Ostatnimi żeglarzami byli podobno pionierzy z byłej NRD, którzy znaleźli się w Polsce na kursie organizowanym przez katowickie ZHP.

Powrót żaglI

nad śląskie morze, długo zresztą oczekiwany przez żeglarzy, samorządy, ziścił się dopiero w 2010 roku. Wiosną Gazeta Wyborcza zapowiadała, że „Polska Akademia Nauk w uzgodnieniu ze Śląskim Urzędem Wojewódzkim przygotowała pilotażowy program przewidujący udostępnienie zbiornika żaglówkom. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, w połowie wakacji żaglówki (nie więcej niż 30) będą mogły wypłynąć na fragment akwenu...”

Ale: „...jeśli okaże się, że obecność żaglówek jednak szkodzi przyrodzie, to zakaz ponownie zacznie obowiązywać. Przyrodnicy martwią się głównie o żyjące nad zbiornikiem rzadkie gatunki chronionych ptaków wodnych i błotnych. Ekolodzy podchodzą sceptycznie do pomysłu dopuszczenia żeglugi po Jeziorze Goczałkowickim...”

Portal www.insilesia.pl dopowiadał: „Udostępnienie goczałkowickiego zbiornika dla żaglówek to początek pilotażowego programu. Tak się bowiem składa, że zakaz uprawiania sportów wodnych oraz kąpieli na zbiorniku obowiązuje nadal. Dopuszczono natomiast, w ramach wspomnianego pilotażu rekreacyjno-sportowe uprawianie żeglarstwa, w ograniczonym zakresie. Jednakże przez 3 najbliższe lata, GPW SA jako administrator zbiornika, wspólnie z naukowcami z Uniwersytetu Śląskiego będą badać wpływ żeglugi na stan i jakość wody”.

[www. insilesia.pl/aktualnosci/artykul/2277/4/Regaty_w_goczalkowickim_jeziorze]

Ruch żeglarski na zbiorniku goczałkowickim został przywrócony na mocy rozporządzenia nr 2 dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach z dnia 17 czerwca 2010 r. W środowisku żeglarskim zapanowała radość, że w końcu można, choć z ograniczeniami.

[Prawie] wszyscy się cieszą

Wolność żeglugi, to większy ruch w turystycznym interesie gmin sąsiadujących ze zbiornikiem goczałkowickim. Potwierdza to Anna Grygierek, burmistrz Strumienia: - Uważam, że świadome zagospodarowanie zbiornika Goczałkowickiego pod kątem żeglugi, a mam nadzieje, że w przyszłości pod kątem utworzenia ścieżek rowerowych i punktów widokowych, przyniosłoby wiele korzyści mieszkańcom i osobom, które mogłyby tam spędzać wolny czas. Rozumiem i zdaję sobie sprawę z tego, że takie działania mają wielu zwolenników jak i przeciwników obawiających się o walory przyrodnicze tego zbiornika, dlatego podkreślam świadome zagospodarowanie – mam tutaj na myśli infrastrukturę, która pozwoli na korzystanie z pięknych walorów ale przy okazji pozwoli na zachowanie czystości i wyegzekwowanie odpowiednich zachowań.

Ekologia, jak się okazuje, zaczyna się od rzeczy najbardziej podstawowych, porządnej infrastruktury. Porządek popłaca wszystkim. Pani Anna Grygierek trafnie wskazuje, że „obecnie jest wiele osób, które przebywają w otoczeniu zbiornika parkując, gdzie się da i jak się da, nie mając możliwości skorzystania z węzłów sanitarnych, kubłów na śmieci. Więcej to przynosi w tym momencie szkody”.

Władze Goczałkowic-Zdroju są najbardziej zainteresowane rozwojem rekreacji i turystyki nad śląskim morzem. Jednym z ich pomysłów są ścieżki rowerowe wokół zbiornika.

Za przywróceniem wodnej rekreacji był również wojewoda Zygmunt Łukaszczyk, miłośnik żeglarstwa, który podkreślał, że goczałkowicka zapora jedno z najpiękniejszych miejsc, „a łódki na pewno tej wodzie nie zagrożą”.

Jarosław Kania, prezes Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów S.A., otwierając 3 lipca zeszłego roku pierwszy po latach sezon żeglarski na śląskim morzu ujął rzecz najtrafniej: - Właśnie zakończyła się 25 letnia pokuta za złe traktowanie środowiska zbiornika Goczałkowickiego.

Andrzej Siudy, kierownik goczałkowickiej zapory, zwraca uwagę, że na ten sukces władze gmin sąsiadujących ze zbiornikiem zapracowały same: - Samorządy położone wokół zbiornika tj. Goczałkowice, Pszczyna , Strumień, Chybie, Czechowice wykonały gigantyczną pracę w przy budowie kanalizacji sanitarnych i oczyszczalni ścieków w całej zlewni zbiornika. Jakość wody na tyle się poprawiła, że ten koronny argument o złej jakości wody na szczęście dla zbiornika upadł.

Eko-opór

Anna, forum żeglarskie: - W okolicach jeziora można wyróżnić ok. 200 gatunków ptaków, a obszar ten jest miejscem gniazdowania tysięcy ptasich par. Występują tu tak rzadkie gatunki, jak rybitwa białowąsa (zaledwie kilkanaście stanowisk w całym kraju) czy czapla purpurowa, a zausznik ma największą w Europie kolonię. Jezioro Goczałkowickie stanowi ważny punkt podczas jesiennych przelotów ptaków - odpoczywa tu wówczas nawet 20 tysięcy osobników. Oprócz ptaków są tu także bobry, a naukowcy w tym właśnie zbiorniku odkryli po raz pierwszy w historii kilka gatunków glonów. Więc poniekąd rozumiem ekologów, no ale.... bez przesady

Aktualnie całą powierzchnia zbiornika Goczałkowice stanowi obszar chroniony ustanowiony na podstawie Dyrektywy Unii Europejskiej 79/409/EWG z 2 kwietnia 1979 r., o ochronie dziko żyjących ptaków (Directive on the Conservation of Wild Birds), tzw. Dyrektywy Ptasiej. Dyrektywa ta zobowiązuje kraje członkowskie do identyfikacji i ochrony miejsc ważnych dla ptaków. Razem z późniejszą Dyrektywą 92/43/EWG w sprawie ochrony siedlisk przyrodniczych oraz dzikiej fauny i flory, zwaną Dyrektywą Siedliskową, stanowi podstawę europejskiego systemu ochrony przyrody. Tereny wskazane na mocy obu dyrektyw tworzą ogólnoeuropejską sieć obszarów chronionych Natura 2000. Obszar Natura 2000 o nazwie „Dolina Górnej Wisły” (kod obszaru PLB240001), został ustanowiony na mocy rozporządzenia Ministra Środowiska z dnia 21 lipca 2004 r., w sprawie obszarów specjalnej ochrony ptaków Natura 2000 (Dz. U. Nr 229, poz. 2313) i na podstawie art. 28 ust. 1 ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody (Dz. U. Nr 92, poz. 880).

- Ekolodzy i ornitolodzy nie do końca są zadowoleni z powrotu żagli na zbiornik - przyznaje Andrzej Siudy, kierownik zbiornika, żeglarz z pasji – ja na to patrzę trochę inaczej, NATURA 2000 nie zabrania na terenie naturowym przebywania ludziom, a żeglarz też człowiek. Ustanowione Strefy ochrony sanitarnej przecież wiele rzeczy zabraniają, w tym uprawiania żeglarstwa więcej niż 30 jednostkom. A planu ochrony ptaków nie ma i prędko nie będzie, jedynym aktem prawnym, jaki chroni ptaki w Naturze 2000, są właśnie nasze strefy ochronne sanitarne ujęć, choć wielu trudno w to uwierzyć.

Port nad śląskim morzem

Przywrócenie żeglowania po zaporze było chyba najwspanialszym [choć nieplanowanym] prezentem dla pszczyńskich żeglarzy na obchodzone w zeszłym roku półwiecze istnienia Jacht Klubu PTTK Pszczyna. Ruszam więc do ich ośrodka szkoleniowego i portu w Wiśle Wielkiej. Wąską ulicą Dębową dojeżdżam na skraj zbiornika. Przez bramę z tabliczką informującą, że znalazłem się na terenie Górnośląskiego Przedsiębiorstwem Wodociągów. Mijam po lewej zabudowania w częściowym remoncie. Wreszcie jest. Port. Parę żaglówek, betonowa przystań. Pomieszczenie-kemping z napisem „Bosman”. Pukam, zamknięte, jeszcze nie ma jedenastej. Wracam, bo dostrzegłem strzałkę z napisem Jacht Klub w prawo. Idąc, wśród gęstwiny nabrzeżnej roślinności, drzewsk, dostrzegam budynek. To tu. Na trawniku wywieszone tabliczki z ostrzeżeniami [cytuję jedną: „nie łazić, nie jeździć, nie uprawiać tu seksu, ta trawa musi się zazielenić do lipca”]. Podpis „Bosman”. Widać, że porządek [i humor] dopisują. Wchodzę na górę. Woda zalała jedno z pomieszczeń. Komandor Henryk Motyka, szef Jacht Klubu PTTK Pszczyna, osobiście wyciera podłogę. Jak się tu dostała? – zamyśla się, przecież drzwi są grube, ciężkie metalowe. I dyskutuje jeszcze z panem Wojtkiem o przestawianiu stolików na werandzie.

Wracamy do portu. Jedenasta, i pierwsi klienci. Godzina, 25 zł [„mamy kasę fiskalną, książkę dyżurów, każdy bosman się wpisuje, jak przychodzi”, słyszę]. Jest też książka pływań, w której zapisuje się wyjścia jednostek nad wodę. Każda załoga musi okazać patent [„Jak pokażą, mają prawo korzystać” – wyjaśnia komandor], zapoznać się z regulaminem, i otrzymuje „paczkę”, czyli komplet składający się z kamizelki [albo kamizelek], żagla, grotów i wioseł. Nie wszędzie można żeglować, niektóre rejony zbiornika są pod szczególną ochroną [m.in. rejon ujścia Wisły i Bajerki]. Pokazuje to dokładniej mapka wisząca w biurze bosmana. A boje dodatkowo wyznaczają teren tzw. zalecanego obszaru pływania [mniej więcej centralna część zbiornika, naprzeciw portu, choć awaryjnie można zawinąć do portu rybackiego, czy drugiego portu GPW]. Boje są żółte. Zresztą ekolodzy też patrzą żeglarzom na ręce. Obserwują [akurat w czasie rozmowy pojawia się dychawiczna łódka z ekologami patrolującymi zbiornik]. Nie da się ukryć, że byli i są niechętni przywrócenia żeglugi na zbiorniku.

Warunki dzisiaj, wzdycha komandor, znakomite. Lekki wiaterek. I ta przestrzeń, praktycznie nieograniczona. Sąsiedni zbiornik Łąka, na rzece Pszczynce, choć bliziutko, kilka kilometrów stąd, musi się skryć [„ma ledwo 10. procent powierzchni goczałkowickiego”, stwierdza komandor]. Choć w zasadzie tam przez ostatnie lata trwała pszczyńska żegluga [i trwa nadal, choć ciasno]. Na jeziorze goczałkowickim ruch żeglarski zupełnie zamarł od 1984 r. Zakaz spowodował kres bujnego życia żeglarskiego nad śląskim morzem, jakie toczyło się tu od lat 60. Poznikały ośrodki żeglarskie. PTTK-owski Jacht Klub miał szczęście [podobnie jak i Harcerski Ośrodek Wodny], bo jego budynek, wzniesiony w połowie lat 60., jako stanica żeglarska, miał wszystkie niezbędne pozwolenia. Więc, choć chciano, nie ruszono ich z miejsca.

Trudne początki

Komandor Henryk Motyka: – Z GPW mamy podpisaną umowę o zarządzaniu portem i ruchem żeglarskim na jeziorze goczałkowickim. Rozporządzenie RZGW w Gliwicach przywraca żeglowanie w formie programu pilotażowego na trzy lata. Możemy mieć w porcie 50 łódek, w tym 30 na wodzie, jednorazowo. Tego musimy przestrzegać.

Port, który jest własnością GPW, przedstawia raczej skromny widok. Betonowe nabrzeże z jednym basenem, w nim łódki, białe należące do GPW, niebieskie PTTK-owskie [komandor: „trzy mamy swoje, sześć łódek wynajmujemy od właściciela portu”]. Nie jest ich wiele, bo nie ma na nie miejsca. Komandor mówi, że powiększą port o drugi basen, ale może w przyszłym roku. Powoli, stopniowo. Jest dopiero pierwszy pełny sezon na zbiorniku [trwa od maja do października]. Pszczyńscy żeglarze mają świadomość, że sporo w porcie trzeba jeszcze zrobić. Zaznaczają: - Nie staramy się niczego robić na siłę. Zaczynamy powolutku. Teraz skupimy się na porcie, drugi basen przygotujemy dla żaglówek. Myślę, że rok, dwa i dojdziemy do pełnego stanu, czyli do tych 30 łódek. Dla nas już to, że prowadzimy kurs, normalną działalność, jest sukcesem. Wreszcie pojawią się pokolenia żeglarzy, które na tym jeziorze, u siebie, zdobędą żeglarski patent.

I ty zostań żeglarzem

Właśnie rozpoczął się pierwszy kurs żeglarski, informuje mnie komandor, dla początkujących. Za ile? Tysiąc złotych, słyszę, więc niedużo [w porównaniu do innych ofert]. Tyle, że długo. Bo, jak tłumaczą mi w Jacht Klubie, nam zależy na tych ludziach, więc szkolimy ich pół roku. No pewnie, można i w dwa tygodnie... Ale nasz kurs jest po to, by nauczyć. Po prostu. Chcemy, by obecni kursanci trafili stali się dobrymi żeglarzami, podkreśla pan Henryk.

Wykłady z teorią zaczęły się w lutym. Spotkania raz w tygodniu w PTTK-owskim hotelu. W kwietniu szkolenia na łódkach z instruktorem. A potem, w lipcu, już tylko egzamin, patent i można hulać żaglówką po wodzie. A co właściwie trzeba umieć, dociekam. Komandor wymienia: - Trzeba umieć wyjść z portu, żagle stawiać, podejść do pomostu... no, wszystko – rozkłada ręce. - Uczymy ich przecież dla siebie...

„Śmieszką” po zwycięstwo

Wodujemy jacht [„dobra, dobra, pchaj, niech jedzie” – komenderuje pan Wojtek, potem rozlega: „damy radę, damy radę”]. W pięciu [„tego nie trza ciś, bo to samo leci”], z moją symboliczną asystą. I „Śmieszka”, chluba tutejszego jacht klubu, jest w wodzie. Załoga wiosłuje do portu. Komandor wydaje polecenia, i macha, ahoj, pozdrawiając. Komandor: - Wzięliśmy udział w regatach, w pucharze Polski. Zajęliśmy 20. miejsce, na 30 jachtów. Jak na pierwszy raz, nie wyszło tak źle. Chcemy też wystartować w regatach Śląska obejmujących osiem zawodów. Starty odbywają się w różnych miejscach, Żywiec, Poraj. Teraz wybieramy się do Przeczyc, na zbiornik rybnicki.

Jacht klub liczy 35 członków regularnie płacących składki, choć sympatyków i amatorów żeglarstwa jest coraz więcej. Całe rodziny, z dziećmi [młody ojciec do komandora: „my na 15., dwie małe kamizelki się przydadzą”]. Zapisują się i… żeglują.

- Ruch jest większy w weekendy, mniejszy w dni robocze, wiadomo – podsumowuje pan Henryk. – Teraz jest pierwszy, pełny sezon po latach. Trzeba to jednak bardziej rozpropagować.

Ruch na próbę

Warunki dopuszczenia ruchu żeglarskiego są surowe. Poza wyznaczeniem obszaru żeglowania [szczegóły komandor i regulamin], miłośników żeglarstwa ogranicza czas. Bo pozwolenie na żeglugę na śląskim morzu jest czasowe. Na trzy lata. A potem? Potem pewno znów zdarzy się bitwa między zwolennikami a przeciwnikami. Ekolodzy, żeglarze, samorządy zaczną się okładać argumentami [oby tylko]. Czas pokaże. Komandor jest optymistą, ostrożnym. Ale szkoda będzie tej pracy, jeśli wszystko pójdzie w niwecz. – Co będzie, nie wiemy – wzrusza ramionami. - Próbujemy coś zrobić, to wszystko. Dwadzieścia lat ponad walczyliśmy, żeby pływanie tu wróciło... I robimy wszystko, żeby jak najmniej ingerować w środowisko. Przestrzegamy wszystkich przepisów, wiemy że ekolodzy patrzą nam na ręce.

A w ogóle to komu przeszkadzał ten żeglarski ruch na śląskim morzu? Jedni węszą antyżeglarski spisek, Andrzej Siudy, kierownik zapory, wskazuje na bardziej prozaiczne powody zamknięcia zbiornika w 1984 roku: - Po prostu, fatalna jakość wody i brak kanalizacji...

I – tak na przyszłość - cytuje Owidiusza, „cokolwiek czynisz, czyń rozważnie i przewiduj skutki”. To chyba dobre motto dla wszystkich. - Nie możemy zapomnieć, że to przecież woda do picia dla Śląska – wskazuje na śląskie morze. – A program reaktywacji żeglarstwa ma charakter pilotażowy i można się z niego w każdej chwili wycofać, jeżeli pogorszyłaby się jakość wody w zbiorniku. Nie jest to zapisane z rozporządzeniu, ale po prostu można zaniechać wydawania zezwoleń.

GRZEGORZ SZTOLER

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto