Prosto z odległego, skandynawskiego lądu, który urzeka z jednej strony fiordami, a z drugiej górami, przybył do Rudy Śląskiej śpiewak operowy. Trafił prosto na inaugurację Rudzkiej Jesieni Kulturalnej, gdzie koncertował wespół z Juliuszem Ursynem Niemcewiczem oraz Mieczysławem Błaszczykiem.
Wirecki tenor, Marek Lipok, dla zgromadzonej publiczności zaśpiewał między innymi pieśni neapolitańskie oraz arie z ?Barona Cygańskiego? Johanna Straussa i "Trubadura" Giuseppe Verdiego. Gromkimi brawami nagradzano jego występy. Być może, dzięki Markowi, rudzianie pokochają operę i będą stałymi gośćmi pobliskiego, bytomskiego gmachu?
Jak każdy chłopak interesował się "fusbalem". Okres podstawówki i liceum spędził na boisku Wawelu Wirek.
Niedoszły Gorgoń
Doskonale spisywał się jako obrońca i chciał szlifować swoje umiejętności na katowickiej AWF. Jednak los spłatał mu figla. Zamiast trenować piłkę nożną, ćwiczył intensywnie struny głosowe w 3-letnim Zawodowym Studium Wokalno-Baletowym przy Operetce Śląskiej w Gliwicach.
Muzykalność syna przyuważyła już we wczesnych latach pani Barbara Lipok. Miłośnik boisk zaczął uczęszczać do szkoły muzycznej, gdzie uczył się gry na fortepianie, pianinie i flecie poprzecznym. Rozwijał swoje zdolności, ale za żadne skarby nie potrafił dłużej usiedzieć przy instrumencie. Fascynacja muzyką przyszła z czasem i w końcu przerodziła się w miłość do opery. Po okiem profesora Sławomira Książka młody śpiewak utorował sobie drogę na wydział wokalno-aktorski Akademii Muzycznej w Krakowie.
Na ostatnim roku po pierwszoplanowej roli w "Czarodziejskim flecie" pojawiły się propozycje angażu w operze krakowskiej i bytomskiej. Czuł się Ślązakiem, dlatego znalazł się na deskach opery w Bytomiu.
"Baron Cygański"
W kolebce talentów dość szybko zadebiutował. Umożliwiła mu ten krok naprzód niefortunna choroba kolegów, których musiał zastąpić na przedstawieniach. Stanął na wysokości zadania i bez problemu wyśpiewał partie Sandora Barinkay?a z ?Barona Cygańskiego? Johanna Straussa. Wiosną 1999 roku zagrał pierwszoplanową rolę Don Ottavia w premierowym przedstawieniu "Don Giovanniego" W. A. Mozarta, które wyreżyserował znany śpiewak operowy, Wiesław Ochman. To był niebywały sukces, ale współpraca z bytomską sceną wkrótce się skończyła. Zadecydowały względy finansowe. Nie można było godziwie żyć z opery.... w dodatku w dwójkę.
Z myślą o przyszłej rodzinie Marek bez wahania przyjął propozycję Teatru Operowego w Oslo. Rozpoczął nowe życie na obczyźnie z wybranką u swego boku. Początki nie były łatwe, ale wszelkie bariery w niedługim czasie pękły. Okazało się, że opera w tym mieście jest bardzo modna. Sale zawsze są wypełnione po brzegi, a przedstawienia często goszczą na deskach teatru. Jak podkreśla tenor, można w pełni realizować się w swoim zawodzie i cały czas śpiewać oraz poszerzać swój repertuar.
Norweski spokój
Państwo Agnieszka i Marek Lipokowie od czterech lat mieszkają w Oslo. Zdążyli już poznać tamtejszą kulturę i wtopić się w nią bez problemów. Jak podkreślają, doskonale łączą śląską kuchnię z norweską. Specjalnie dla przyjaciół kiszą ogórki i kapustę. Prowadzą spokojne życie i rozwijają swoje pasje podróżnicze. W przyszłości zamierzają zrealizować wspólne marzenie - knajpka z dobrym jedzeniem i śpiewaniem powinna zrobić furorę.
Do rodzinnego miasta starają się przyjeżdżać jak najczęściej. Z Norwegii zawsze przywożą dużą dawkę anielskiego spokoju, którą obdzielają najbliższych. Harmonogram wizyt jest zawsze napięty, ale na spacer znajomymi uliczkami zawsze znajdują czas. Ożywają wtedy wspomnienia i wtedy zakręci się łezka w oku.
![emisja bez ograniczeń wiekowych](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.220.2/images/video_restrictions/0.webp)
Robert EL Gendy Q&A
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?