Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ale Historia: Pociągi straceńców jeździły w Orzegowie

Grażyna Kuźnik
MKZ Ruda
Do strasznych wypadków wzdłuż torów kolejowych dochodzi 80 lat temu w Orzegowie. Z jadących pociągów wyskakują przemytnicy obładowani towarem. Miejscowość leży tuż nad granicą polsko-niemiecką. Nie ma pracy, jest przemyt.

Pół Orzegowa wychodzi na tory kolejowe, kiedy zbliża się pociąg z Niemiec. Skład nie zatrzyma się na miejscowej stacji, trochę tylko zwolni, bo ma tutaj pod górkę. Ale zaraz spadną z niego ludzkie sylwetki, z torbami w rękach, z worami na plecach. Wielu desperatom skok się uda, inni zostaną na ziemi, ranni, z połamanymi nogami. Będzie jeszcze gorzej, kiedy polska straż graniczna urządzi obławę. Strzela do skaczących z karabinów, chociaż nie po to, żeby kogoś zabić. Są jednak ofiary. To trafieni rykoszetem krewni przemytników. Czekali przy torach, żeby jak najszybciej odebrać towar; pomarańcze, zapalniczki, jedwab. Przemytem zajmuje się cały Orzegów, odkąd panuje kryzys i bezrobocie.

Redakcja dziennika "Polonia" wysyła w 1934 roku do Orzegowa swojego reportera, żeby opisał piekło przemytników. Gazeta wie, że państwo ponosi z ich powodu wielkie straty, z drugiej jednak strony zna sytuację mieszkańców. Pisze: "Jedną z miejscowości najbliżej położonych przy granicy jest gmina Orzegów, licząca około 11 tys. mieszkańców. Zakłady przemysłowe na terenie tej gminy zatrudniały jeszcze w 1928 roku około 11 tys. robotników, a obecnie zatrudniają 4 300, z których jedna trzecia jest przymusowo urlopowana." Pracy nie ma nigdzie, Orzegów wykorzystuje więc swoje nadgraniczne położenie i utrzymuje się z przemytu.

Reporter może nie wierzył w mrożące krew w żyłach akcje, jakie dzieją się na torach, ale na własne oczy widzi jedną z nich. Relacjonuje: "Byłem świadkiem przerażającej sceny. Jeden z przemytników źle wyskoczył z wagonu i spadł na brzeg toru kolejowego. Dzięki temu, że następny wagon odrzucił go w bok, uniknął śmierci."

Gazeta opisuje stały, dobrze zorganizowany proceder przemytniczy. Mieszkańcom Orzegowa sprzyja w tym wypadku fakt, że z Borsigwerku, położonego po stronie niemieckiej, codziennie jedzie pociąg towarowy do Chebzia. Pociąg zatrzymuje się tuż przed granicą polsko-niemiecką, a przed stacją Orzegów zwalnia.

Przemytnicy najpierw legalnie, z kartą cyrkulacyjną należną miejscowej ludności, dostają się do Niemiec. Potem z zakupionym tutaj towarem czekają przy granicy, aż pociąg do Chebzia się zatrzyma. Wskakują z pełną zgodą niemieckich kolejarzy, których nie obchodzą straty polskiego budżetu. O godz. 13.30 pociąg jest w Orzegowie, wtedy przemytnicy muszą szybko wyskoczyć.

Firanki powiedzą prawdę o strażnikach

W torbach przemytników są luksusowe rzeczy, które mają popyt w kraju. Jak woda, idą niemieckie zapalniczki, owoce cytrusowe, czekolada. Kilka razy w tygodniu strażnicy graniczni zasadzają się na pociąg do Chebzia. Przemytnicy jednak dobrze wiedzą, co się święci. Jak się okazało, wiadomości otrzymują za pomocą koloru firanek w nadgranicznym domu. Ktoś dobrze poinformowany wiesza białe, żółte lub nawet czerwone gardiny. To znak dla pasażerów na gapę, czy w Orzegowie będzie ostro.

Reporter "Polonii" przyznaje, że straż graniczna ma tutaj bardzo ciężką służbę, "tym bardziej, że ludność Orzegowa, przytłoczona nędzą, jest do niej wrogo usposobiona." Często zdarza się, że mieszkańcy obrzucają mundurowych kamieniami.

Strażnicy mają jednak trochę współczucia dla ludzi zdecydowanych na wszystko, żeby wykarmić rodzinę, bo strzelają z karabinów w powietrze. Ale to też jest niebezpieczne. Gazeta donosi, że kilka dni temu zabłąkane kule "zabiły dwóch mężczyzn, którzy stali na moście kolejowym i przyglądali się polowaniu na ludzi." Przestraszeni strzałami przemytnicy spadają pod koła.

Dochodzi do tak groźnych sytuacji, że do Orzegowa przyjeżdża specjalna komisja oraz komendant policji i wicewojewoda Tadeusz Saloni. Chcą znaleźć jakieś rozwiązanie. Wtedy to jednak niemożliwe; władze nie mogą przecież zapewnić przemytnikom innego źródła utrzymania. Nadal panuje kryzys. Mimo to gazeta apeluje: "Należy karkołomnemu przemytowi w pociągu śmierci położyć kres, bo jest to w interesie nie tylko bezrobotnych, ale także dobra publicznego i nas wszystkich."

11 tys. mieszkańców liczy gmina Orzegów w 1934 roku. Naczelnikiem gminy w latach 1927-1939, z prawem używania tytułu burmistrza jest dobrze wspominany Piotr Tomanek. Gmina jest uprzemysłowiona. Od 1844 r. działa tutaj kopalnia "Paulus" (Paweł). Później powstała kopalnia "Gotthard" (Karol) i koksownia. W 1899 r. otwarto w Orzegowie przystanek kolejowy na linii z Chebzia do Tarnowskich Gór. Prąd jest w gminie od 1906 r.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto