Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O gwarze śląskiej słów kilka

Sebastian Brudys
Dokąd zmierza śląska gwara? Czy język, jeśli ktoś woli. Mam wrażenie, że jej powszechne używanie niestety powoli zanika, zamiera. Starziki jeszcze poradzom piyknie godać, u młodszych to rzadkość.

Dokąd zmierza śląska gwara? Czy język, jeśli ktoś woli. Mam wrażenie, że jej powszechne używanie niestety powoli zanika, zamiera. Starziki jeszcze poradzom piyknie godać, u młodszych to rzadkość. Owszem, dużo młodzieży jeszcze często godo, ale nie jest to takie, jak u starszych. Jakby akcent nieco inny, słownictwo uboższe, coś jakby polski język polski na siłę ześląszczany. I w większości jakieś takie sztuczne, mało płynne.

Słychać, że przychodzi to młodzieży z trudem, po polsku dużo wygodniej. Co gorsza, wielu młodych w ogóle nie potrafi po Śląsku. Jeżeli ich rodzice nie są rdzennymi Ślązakami, można to zrozumieć. Gorzej, że coraz częstsza jest nieumiejętność godanio przez dzieci rdzennych, śląskojęzycznych rodziców. Z rozumieniem śląskiej gwary jest nieco lepiej, przynajmniej takie mam wrażenie. Oczywiście, cały powyższy wywód nie jest regułą, ale obawiam się, że tendencja zanikania gwary jest dość widoczna.

Jeszcze dwadzieścia kilka lat temu, kiedy chodziłem do podstawówki, wszyscy w mojej klasie godali. Nie na lekcji, przy tablicy lub z nauczycielami - tam bezwzględnie obowiązywał polski - ale między sobą. Owszem, kilkorgu koleżankom i kolegom przychodziło to z trudem, szczególnie jeśli chodzi o akcent. Ale mimo wszystko, godali, próbując dostosować się do większości. Przy czym co najmniej połowa klasy nie miała dobrego, polskiego akcentu, kiedy musieli użyć polskiego. Teraz, gdy czasem spotkam kogoś z tamtych czasów, ten najczęściej mówi, w odróżnieniu ode mnie. W dzisiejszych szkołach używanie śląskiego w rozmowach między uczniami to raczej rzadkość. Klasy, gdzie przynajmniej większość uczniów między sobą „godo”, są chyba rzadkością. Piszę przynajmniej o używaniu tejże gwary na terenie tzw. „czarnego” Śląska, w Rudzie Śląskiej i miastach sąsiednich. Być może, w innych rejonach godka lepiej się trzyma.

Śląska gwara, inaczej określana dialektem, eknolektem czy językiem, kształtuje się od kilkuset lat. Najczęściej początek jej powstawania datuje się na okres rozbicia dzielnicowego, czyli ma już około 800 lat. W tym czasie – jak każdy język – ulegała przeobrażeniom. Podzieliła się na wiele lokalnych odmian. Współcześnie wymienia się cztery główne dialekty śląskie, w co najmniej kilkudziesięciu odmianach lokalnych. Wiele lokalnych dialektów śląskich, szczególnie z obszaru Dolnego Śląska, zaniknęło w różnych okresach dziejów. Mało kto wie, że śląski to w dużej mierze język staropolski, w którym aż roi się od słów i zwrotów, onegdaj używanych w całej Polsce, teraz tam jednak zupełnie zapomnianych. To najbardziej staropolski z polskich dialektów.

Mimo osiemsetletniej historii gwary śląskiej, ta nie doczekała się jak dotąd własnego sposobu jej zapisu. Owszem, trwają próby ustandaryzowania i prawnego jej uznania (np. Towarzystwo Danga), jednak woli politycznej ku temu nie ma. Śląscy posłowie na Sejm w większości nie czują potrzeby jej prawnego usankcjonowania, wzorem języka Kaszebskiego. Wobec takiej postawy, oddolne inicjatywy w tej dziedzinie nie mają większych szans powodzenia.
Wobec braku reguł zapisu śląskiego języka/gwary, praktycznie nie istnieje śląska kultura pisana. Owszem, pewne nieśmiałe próby były podejmowane w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat. Jednak utworów literackich (powieści, opowiadań) powstało bardzo niewiele. Myślę, że to właśnie brak literatury śląskiej przyczynia się do zaniku śląskiej gwary. Pisarzy śląskich było i jest sporo, jednak używają oni języka polskiego lub niemieckiego. W dodatku w większości ich utwory nie są osadzone w naszym rejonie, nie tchną „śląskim duchem”, obyczajowością czy kulturą.

Kultura mówiona istnieje. Najczęściej jednak ma charakter kabaretowy, jest z gatunku określanego mianem „masztalszczyzny”. Nie potępiam jej bynajmniej, niech trwa i się rozwija. Brak jednak dorobku kulturalnego z zakresu tzw. kultury wysokiej, ambitnej. Owszem, filmy Kazimierza Kutza to kultura najwyższych lotów, tętniąca śląskością. Jednak stanowią one jedynie rzadki wyjątek. Mający ostatnio premierę „Benek”, film reżysera Roberta Glińskiego, jest na poły śląski. Sceneria, fabuła – jest jak najbardziej śląska. Efekt psują jednak dialogi, jedynie w niewielkim stopniu przypominające gwarę śląską. Nasuwa mi się myśl, że w istocie są one prowadzone w języku polskim, stylizowanym lekko na gwarę śląską.

Podsumowując, śląski język i kultura jest w odwrocie. Siłą rozpędu, jest ciągle potężna. Niestety, jest tylko cieniem godki naszych dziadów, pradziadów, z okresu Powstań Śląskich i wcześniejszych. Dlatego potrzeba stwarzać warunki jego trwania i rozwoju, standaryzować i uznać prawnie gwarę śląską. I przede wszystkim, należy tworzyć, pisać i godać na co dzień po śląsku.

Sam ubolewam, że tekst o gwarze śląskiej piszę po polsku. Początkowo chciałem go napisać po śląsku. Tak to jednak z naszym śląskim jest - brak w nim określeń naukowych, zwrotów, mogących oddać istotę problemu. Teksty w zapisie fonetycznym czyta się źle, są trudno zrozumiałe. Niektóre myśli bardzo trudno przelać na papier. Poza tym – wstyd się przyznać – po polsku wygodniej mi się pisze…

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto