Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ale Historia: Prezydent ułaskawia zabójcę z Orzegowa

Grazyna Kuźnik
Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki Wikipedia/MKZ Ruda Śląska
W Orzegowie każdy wie, że kupiec Władysław Gryc jest mężczyzną zamożnym. Ale i silnym, postawnym; lepiej z nim nie zadzierać. Bez trudu daje sobie radę ze złodziejaszkami. Gryc cieszy się respektem i może dlatego bez obaw sam otwiera drzwi, gdy pewnego wieczoru słyszy pukanie do drzwi mieszkania. Ale takich gości się nie spodziewa. To trzej młodzi bandyci z wycelowaną w niego bronią.

Żądają pieniędzy. Gryc w odpowiedzi rzuca się na jednego z rabusiów. Bernard Ittner, początkujący złodziej z Orzegowa, powie potem w sądzie, że u Gryca "zawsze są pieniądze i myślał, że je łatwo schowa do kieszeni." Ale tylko obrywa, podbitą ręką strzela sobie w ramię. Krzyczy, Gryc wciąga go do kuchni i trzyma w żelaznym ucisku. Drugi bandyta Henryk Tront ucieka, a trzeci chce kumpla wydostać i strzela, potem też ucieka. To Franciszek Kapica. Okazuje się, że nie spudłował; Gryc ginie z okrzykiem "Jezus Maria!".

Sprawcy mówią, że chcieli postraszyć

Napastnicy znikają, ale na krótko. Ittner szuka pomocy w szpitalu, jedzie do Orzesza, gdzie za złotówkę u pielęgniarki opatruje rękę. Potem odwiedza kolegę, niejakiego Polczyka i chce zamienić się z nim na ubrania. 22-letni Ittner zezna, że bał się świadków, którzy go widzieli, a innej odzieży nie ma. Mówi, że kradł z biedy. Świadkowie go nie kryją, a on sypie pozostałych sprawców napadu. Przysięga, że bronią chcieli tylko straszyć.

Zabójca Gryca 22-letni Franciszek Kapica żyje w nędzy. Nie ma nawet trzewików. Jego ojciec zginął w kopalni, matka została sama z czwórką dzieci i ciężko jej zarobić. Mówi przed sądem, że nieraz głodowali, żadnej pomocy z gminy nie było, choćby mąki na święta, o co błagała. Syn nie miał pracy, a dobrze się uczył, należał do "Sokoła". Potem myślał tylko o tym, że jest głodny. "Nigdy mi złego słowa nie powiedział, to dobry syn" - zeznaje matka. Kapica ma dziewczynę Monikę, ale widują się tylko wieczorami, bo Kapica nie ma butów. Monika też będzie mówić w sądzie o strasznej biedzie Kapiców.

Gazeta "Siedem groszy" podaje, że czyn syna jest dla matki wielkim szokiem. Kapicowa była działaczką narodową, zasłużoną Polką w Orzegowie. A w sądzie wychodzi na jaw, że Franek wstąpił do Volksbundu, niemieckiego związku narodowościowego na Śląsku i jest tam zapisany jako Franz Kapitza. Może dlatego, ze Volksbund zapewniał bezrobotnym zapomogę, a może z innego powodu.

24-letni Henryk Tront nie ma nic, nawet matki. Jest bezdomny, mieszka po kolegach, pomaga w przemycie, nikt go nie chce do porządnej roboty. Jest dzieckiem nieślubnym, matka go porzuciła, chociaż po zamążpójściu zabrała do siebie. Szybko jednak umiera i wtedy ojczym wyrzuca Heńka z domu na ulicę.

"Nie można zabijać z powodu biedy"

Trzech młodych mężczyzn staje w końcu przed przed sądem w Królewskiej Hucie. Po raz pierwszy w Polsce zwołano sąd w trybie doraźnym; to pachnie karą śmierci. Jest rok 1934. Oskarżeni stoją chuderlawi, nieprzytomni ze strachu. Kapica płacze, a jego matka klęczy, szlocha z nią cała publiczność, która zna losy sprawców. Przed chwilą sąd wysłuchał, jak żyło się tym śląskim chłopakom z biednych domów w czasie kryzysu. Sąd słucha z kamienną twarzą; głównym sędzią jest dr Zdzisław Arct.

Oskarżeni przyznają się do wszystkiego i żałują. Sąd ma dowody rzeczowe; trzy rewolwery i nóż sprężynowy Fixation. Kaica w ostatnim słowie mówi: "Nie chciałem zabić. Lepiej by było, jakby mnie Gryc zastrzelił."

Zapada wyrok. Dożywocie dla Tronta i Ittnera, dla Kapicy kara śmierci. Sąd zaznacza: "Pomimo ciężkich warunków życia, nie można zabijać z chęci zysku." Matka Kapicy mdleje. Skazany na śmierć zastyga w paraliżu. Ittner woła "Francik, będziesz żyć!" Obrońca coś szepce, dopiero wtedy Kapica daje się zakuć w kajdany i wyprowadzić. Mecenas powiedział mu, że jest jeszcze ostatnia szansa. To prośba do prezydenta Polski o łaskę. Ale to cień nadziei.

Ułaskawienia są bardzo rzadkie; czy może o tym marzyć zabójca z Orzegowa, który zabił uczciwego człowieka? Mecenas Kowal jednak natychmiast się o nią zwraca. Mijają dwa dni. Na decyzję prezydenta Ignacego Mościckiego pod siedzibą prokuratora w Królewskiej Hucie dzień i noc czeka matka, narzeczona, a z nimi coraz większy tłum. Modlą się o litość prezydenta.

Nadchodzi decyzja Mościckiego, zebrani wstrzymują oddech. Prokurator odczytuje wiadomość. Tak, kara śmierci zmieniona na dożywocie. Prezydent wziął pod uwagę młodość, biedę i skruchę skazanego. Za pięć lat wybuchnie wojna. Co Kapica zrobił z cudem ocalonym życiem, nie wiadomo.

IGNACY MOŚCICKI 13 lat był prezydentem Polski, z zawodu chemik, profesor, uczony, związany z sanacją. W młodości konstruował bomby i był antycarskim terrorystą. W zamachu na rosyjskiego gubernatora i jego znajomych Mościcki chciał sam zginąć, ale zamach udaremniono.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto