Czasem jedna fotografia wywołuje masę wspomnień. Tak stało się w przypadku rodziny Garus z Halemby, której członkowie rozpoznali na jednym ze zdjęć w naszej gazecie swojego krewnego - Stanisława Lorka.
Pan Stanisław przez większą część swojego życia pracował na kolei. Jednak, jak mówi o nim rodzina - to był człowiek renesansu. Bowiem prawdziwą pasją Stanisława Lorka było robienie i reperowanie skrzypiec oraz zegarów. Dziś na jednym z jego instrumentów gra 12-letnia prawnuczka.
Kochał Rudę i przyrodę
Podczas lektury naszej gazety zauważyliśmy zdjęcie, które także znajduje w naszym domowym archiwum pamiątek rodzinnych. Przedstawia czterech dróżników przed stacją kolejową. Pierwszy od prawej strony to mój dziadek Stanisław Lorek - napisała w mejlu do naszej redakcji Marianna Garus, wnuczka pana Stanisława.
Historie z Rudą Śląską w tle: Robert Rogowicz cały życie przepracował na kolei
Nic dziwnego, że rodzina z dumą i sentymentem wspomina swojego krewnego. Stanisław Lorek przyjechał za chlebem do Rudy Śląskiej z rodzinnego Myślina w gminie Dobrodzień (woj. opolskie). Pracował na cynkowni. Tutaj poznał również, pochodzącą z dzielnicy Ruda, towarzyszkę na kolejne lata życia. Pan Stanisław ożenił się z Elżbietą (nazwisko panieńskie Ruda).
Stanisław Lorek szybko jednak zrezygnował z pracy na cynkowni. - Ciągnęło go do przyrody i spokoju, bo przecież to kojarzyło mu się z miejscem, z którego pochodził - przyznaje Bronisława Garus, mieszkanka Halemby, która jest ostatnią żyjącą z sześciu córek państwa Lorków.
Kolejarz pierwszej klasy
Wreszcie pan Stanisław odnalazł swoje miejsce. Rozpoczął pracę na stacji kolejowej w ówczesnym Schwarzwaldzie.
- Był nastawniczym pierwszej klasy. Pracował od szóstej rano do szóstej wieczorem - wspomina Bronisława Garus. - Pamiętam, że podczas wojny, kiedy ja miałam cztery latka, najpierw z siostrami, a później samodzielnie, nosiłam mu codziennie obiady z Bielszowic, gdzie mieszkaliśmy do miejsca jego pracy - dodaje.
Z miłości do skrzypiec
Po drugiej wojnie światowej aż do emerytury, na którą pan Stanisław przeszedł w wieku 65 lat, Lorek pracował na stacji w Nowym Bytomiu. I chociaż kochał swoją pracę, to miał drugą pasję, która o wiele bardziej go absorbowała.
- Był lutnikiem-amatorem - opowiada Zygmunt Garus, zięć Stanisława Lorka. - W swoim życiu zrobił kilka, a raczej kilkanaście skrzypiec - dodaje Bronisława Garus. - Oczywiście, pasję do muzyki starał się zaszczepić u każdej ze swoich sześciu córek, w tym u mnie.
Pan Stanisław był wprawdzie amatorem, ale jako człowiek pracowity i ambitny nawiązywał kontakty z profesjonalistami. Wziął również udział w konkursie na najlepsze skrzypce w kraju. Ponadto naprawiał instrumenty dla muzyków, w tym dla orkiestry hutniczej przy Hucie Pokój. - On to po prostu robił to z sercem - wspomina Bronisława Garus.
Dziś na skrzypcach pradziadka gra 12-letnia córka Marianny Garus, która uczy się w Szkole Muzycznej.
Oprócz tego, rodzina zachowała wiele pamiątek po Stanisławie Lorku. To m.in. zegary, czy grająca choinka.
Cóż, w końcu nie było on tylko kolejarzem, lecz prawdziwym człowiekiem renesansu.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?