Wyjazd rano z parkingu, staje się problemem nie lada. Zawiezienie dziecka do przedszkola czy szkoły, nie mniejszym. Dotarcie na czas do pracy - szkoda gadać! Trudno się przebić przez grube warstwy śniegu, nie ruszanego żadnym pługiem.
Próbowałem dodzwonić się do rudzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Odebrała mila pani i powiedziała, że nie może przyjąć mojego zgłoszenia, gdyż takowe przyjmowane są wyłącznie z linii bezpłatnej. Telefonowałem pół dnia, linia była stale zajęta, czemu się specjalnie, w moim wieku, nie dziwiłem. Zatelefonowałem na inny numer telefonu stacjonarnego. Równie miły dyżurny o nazwisku B. którego prosiłem o pomoc w imieniu własnym i sąsiadów (naprawdę prosili mnie o interwencję) z ulicy, na której pług albo jakiś prywatny płużek pojawia się każdej zimy nie częściej niż
raz albo dwa razy, zgłoszenie przyjął i obiecał sprawę załatwić.
Jak można się było spodziewać, moja ufność żarliwa, podobna do tej, z jaką dzieci oczekują teraz na świętego Mikołaja, została wystawiona na ciężką próbę. Niebawem minie doba, ulica jak była nieomal nieprzejezdna, tak jest nadal.
Nie mam ochoty dzwonić ponownie do ludzi, którzy nie wypełniają obietnic składanych w imieniu urzędu. Mam natomiast pilną potrzebę dotarcia na umówione spotkanie. Nie wiem, czy mi się uda. Obywatele z bocznych ulic, są z samej definicji, na poboczu zainteresowań służb miejskich.
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?