Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzice niepełnosprawnych dzieci boją się o przebieg dalszej rehabilitacji pociech

Agnieszka Widera
W ośrodku są specjaliści, jest sprzęt. Dzięki temu nasze dzieci robią wielkie postępy - mówią mamy Szymka i Adasia
W ośrodku są specjaliści, jest sprzęt. Dzięki temu nasze dzieci robią wielkie postępy - mówią mamy Szymka i Adasia fot. Agnieszka Widera.
Katarzyna i Paweł Dziedzic z Bykowiny od stycznia rozsyłają gdzie tylko się da pisma z prośbą o utrzymanie intensywnej rehabilitacji ich 2,5-letniego synka. Listy poszły m.in. do rzeczników praw dziecka oraz praw pacjenta, rządu, Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia. Mały Maksymilian niemal od urodzenia jest codziennie rehabilitowany w Ośrodku Adaptacyjnym przy ulicy Wita Stwosza. Od stycznia przepisy drastycznie ograniczyły dostęp do rehabilitacji dzieci z zaburzeniami rozwojowymi.

- Wprawdzie dzięki dobremu sercu dyrekcji i pracowników ośrodka, na razie rehabilitacje prowadzone są bez zmian, ale boimy się o przyszłość, bo stało się tak, jakby jednym zapisem zamknięto przed naszymi dziećmi drzwi do normalnego świata. Tylko dzięki intensywnej rehabilitacji Maksymilian może mieć szansę na to, żeby chodzić%07- z wielkim przejęciem mówi pani Katarzyna. U jej synka rozpoznano mózgowe porażenie dziecięce.

Obawy opiekunów i rodziców dzieci takich jak Maksymilian wzbudziły zmiany dokonane w tzw. koszyku świadczeń gwarantowanych. Zgodnie z nowym rozporządzeniem minister zdrowia, rehabilitacja dzieci z zaburzeniami wieku rozwojowego w ośrodku lub na oddziale dziennym wynosi dla jednego pacjenta 120 dni w roku.

Przy codziennej rehabilitacji limit wyczerpie się już w pierwszym półroczu.

- Ograniczenie ćwiczeń to zaprzepaszczenie wielu miesięcy ciężkiej pracy lekarzy, terapeutów - mówi Monika Chmielewska, mama 19-miesięcznego Adasia. - Synek urodził się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Lekarze twierdzili, że będzie "warzywkiem". Dziś, po trwającej półtora roku intensywnej rehabilitacji, Adaś zrobił niesamowite postępy - raczkuje, próbuje nawet stawiać pierwsze kroki.

Do Bykowiny przyjeżdżają z rodzicami także prawie dwuletni Szymek z lewostronnym niedowładem, roczna Julka z wrodzonym wodogłowiem i 120 innych małych pacjentów w wieku do 4 lat. Są leczeni w punkcie wczesnej interwencji.

- Przecież żaden z rodziców nie przyjeżdża tu dla przyjemności. Każdy wolałby pójść z dzieckiem na spacer do parku. Wiemy jednak, że fachowa rehabilitacja jest dla naszych pociech niezbędna%07- podkreśla Adriana Toll, mama Szymona.

Poza tym ośrodek opiekuje się 50 małymi rudzianami skierowanymi tu przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Z rehabilitacji korzysta także 30 dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym.

- Są dzieci, które już po kilku miesiącach rehabilitacji nie wymagają dalszej pomocy, ale inne potrzebują ćwiczeń nawet przez długie lata. Ciężkich przypadków u nas nie brakuje. Mieliśmy powiedzieć rodzicom, żeby przyjeżdżali tylko dwa razy w tygodniu, bo zmieniły się przepisy? - mówi Bernadeta Wiśniowska, kierownik bykowińskiego ośrodka. Dodaje, że kiedy pierwszy raz przeczytała nowe rozporządzenie myślała, że po prostu ktoś zapomniał dodać kilku słów o możliwości przedłużenia rehabilitacji o kolejne 120 dni.

Jakby tego było mało, także kontrakt placówki z Narodowym Funduszem Zdrowia jest mniejszy o blisko 18 procent.

- Dzieci stale przybywa. Z naszych obliczeń wynika,%07że już w kwietniu skończy się nam kontrakt na to półrocze%07- wyjaśnia Wiśniowska. - Nasi mali pacjenci są jednak najważniejsi. Efekty możemy osiągnąć tylko wtedy, gdy problem zdrowotny zostanie szybko "wyłapany" i zaczniemy rehabilitację.

Jak zapowiada dyrekcja, bykowiński ośrodek będzie działać bez zmian, jednak musi się liczyć z dodatkowymi kosztami. Na razie trzeba zapomnieć o planach utworzenia filii w innych dzielnicach miasta.

- Musimy przeczekać ten rok z nadzieją, że przyszły będzie lepszy i i zmieni się zapis rozporządzenia dotyczącego dostępności do rehabilitacji. Liczymy też, że jak tylko znajdą się pieniądze, to NFZ nie zapomni o niepełnosprawnych dzieciach - kontynuuje szefowa Ośrodka Adaptacyjnego.

Przedstawiciele śląskiego oddziału NFZ podkreślają, że problem jest im znany.

- Rozumiemy trudną sytuację tych ośrodków (w naszym województwie jest ich 39), widzimy potrzeby, kolejki. Na bieżąco informujemy o tym centralę, ale podobnie jak te ośrodki czekamy na pieniądze. Rozpoczęliśmy 2010 rok z budżetem mniejszym o 158 milionów złotych%07- mówi Jacek Kopocz, rzecznik prasowy oddziału NFZ w Katowicach. - Niestety, w sytuacji kryzysu trzeba szukać tymczasowych, pośrednich rozwiązań, które zapewnią dzieciom dostęp do rehabilitacji, a ośrodkom pomogą przetrwać. Warto pomyśleć o przeprofilowaniu rehabilitacji. Oczywiście po indywidualnym przeanalizowaniu sytuacji każdego małego pacjenta i mocniej zaangażować rodziców. To jest patowa sytuacja%07- dodaje Kopocz.

Promyk nadziei dał rodzicom Departament Zdrowia Publicznego w Ministerstwie Zdrowia. W odpowiedzi przesłanej do Pawła i Katarzyny Dziedzic czytamy, że zmiana rozporządzenia w sprawie rehabilitacji dzieci jest obecnie analizowana.

- Oby te analizy nie trwały długo, nasze pociechy nie mogą przecież czekać - mówi mama Maksymiliana.

Większości rodziców nie stać, by za zajęcia rehabilitacyjne dodatkowo płacić.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto