Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ale Historia: Sprawa Weidemana. Jak było naprawdę?

Grażyna Kuźnik
Kadr z filmu "Sól ziemi czarnej" Kazmierza Kutza. Opowiadał on o powikłanych losach Ślązaków, takich jak Weideman
Kadr z filmu "Sól ziemi czarnej" Kazmierza Kutza. Opowiadał on o powikłanych losach Ślązaków, takich jak Weideman
W cyklu "Ale historia" pisaliśmy o policjancie z Rudy, który na ulicy Bytomskiej ostrzelał niespodziewanie grupkę mężczyzn. Jednego uciekającego zabił, a innego zranił tak, że stał się kaleką. Sprawa w latach 30. XX wieku była głośna.

Funkcjonariusz to Jan Weideman, starszy wywiadowca z Rudy. Dotąd nie było na niego żadnych skarg, aż do tej fatalnej nocy, gdy zaczął strzelać na oślep. Co się stało? Okazuje się, że są czytelnicy, którzy mają coś ważnego do powiedzenia na temat dawno minionych wydarzeń.

- Długo się zastanawiałem czy zabierać głos. Nie chodzi o polemikę na temat wydarzeń na Bytomskiej. Chciałem tylko przedstawić swój punkt widzenia i to, co wiem - powiedział nam jeden z mieszkańców Rudy, który chce zachować nazwisko do wiadomości redakcji.

Uratowany nie jest wdzięczny i strzela

Czytelnik opowiada: - Kilka lat temu pomagałem mojemu wujkowi zbierać informacje do opracowywanej przez niego biografii powstańca śląskiego Wiktora Weidemana. Był dowódcą powstania w Rudzie w roku 1919. Przy okazji dotarłem do informacji o jego bracie Janie Weidemanie.

To właśnie ten policjant, którego aresztowano za strzelaninę. Przypomnijmy bieg wydarzeń. Policjant nie jest na służbie, kiedy o trzeciej w nocy idzie ulicą Bytomską. Wraca z prywatnej wizyty. Czy jest pod wpływem alkoholu, nie wiadomo. Ma przy sobie broń, bo bez niej nigdzie się nie rusza. Waideman widzi kilku mężczyzn, którzy wyszli z lokalu i o coś się szarpią. Według świadków, policjant wtrąca się w kłótnię. Uwagi przechodnia młodzi mężczyźni najpierw puszczają mimo uszu, a potem chcę go nauczyć moresu. Wtedy pojawia się przechodzień, niejaki Feliks Poledniok. Zna tych mężczyzn i próbuje przerwać awanturę. Dobrze wie, że Weideman nie ma z nimi szans.

Uratowany jednak wcale nie dziękuje swojemu wybawcy. Wściekły, wyciąga pistolet i strzela, wołając: "Stać, policja!". Mężczyzna o nazwisku Konkol dostaje w plecy, a Poledniok w pierś. Reszta mężczyzn znika w ciemnościach. Waideman podobno strzela tak długo, aż braknie mu kul. Wtedy otaczają go jacyś ludzie, ktoś wzywa policję i lekarza. Sprawca jest spokojny, nie stara się uciec. Prokurator oskarża Weidemana o zabójstwo Konkola i próbę zabójstwa Polednioka.

Ta sprawa ma drugie dno. Kim był Jan?

Sąd w Królewskiej Hucie wydaje wyrok na Weidemana; 13 miesięcy więzienia, dwa lata w zawieszeniu. Mało jak na zabójstwo i kalectwo jednej z ofiar.

- No nie wiem, czy to byli tacy niewinni balowicze. Uważam, że chodziło o porachunki na tle politycznym, narodowościowym. Niebezpieczne sprawy - mówi nasz czytelnik.- Jan Weideman był polskim patriotą. Robienie z niego strzelającego na prawo i lewo szaleńca to duża krzywda.

Ustalił, że Jan Weideman urodził się 19 września 1899 roku w Kolonii Karl Emanuel w Rudzie. Do końca I wojny światowej służył w armii niemieckiej. W maju 1919 roku wstąpił do Polskiej Organizacji Wojskowej oraz do "Sokoła". Bierze udział jak jego brat Wiktor w powstaniach śląskich. W trzecim jako ochotnik wyrusza na front w rejon Strzelec Opolskich. Powstanie kończy w stopniu sierżanta liniowego, jako dowódca plutonu.

- Nie jest tajemnicą, że w czasie trzeciego powstania śląskiego różne służby prowadziły nabór do formacji, które miały powstać na zdobytych terenach - dodaje czytelnik.- Z jedną z takich "tajnych służb" związał się właśnie Jan Weideman. Nie wiadomo czy była to policja, kontrwywiad, czy jeszcze inna. Ale Jan zniknął wtedy na kilka miesięcy. Wygląda na to, że przechodził w tym czasie przeszkolenia.

Powrócił do Rudy już jako oficer "tajnych służb". Nigdy nie chodził w mundurze. Zajmował się rozpracowywaniem proniemieckich bojówek, a te, pod bokiem Hitlera, w latach 30.XX wieku stawały się coraz bezczelniejsze. Co więc wydarzyło się na Bytomskiej?

- Jan został wtedy zdekonspirowany - uważa nasz rozmówca.-Próbowano odebrać mu broń. W rezultacie dochodzi do strzelaniny, ale nie tylko Weideman użył broni. Strzelano z obu stron. Ponieważ zginął człowiek, musiało dojść do procesu. Żadnej ze stron nie zależało jednak na szczegółowym przedstawianiu swoich racji. Niski wyrok też wiele mówi.

Zdaniem czytelnika, Jan Weideman był zbyt dobrze wyszkolony, żeby dać się sprowokować grupce młodych ludzi, i strzelić komuś bezbronnemu w plecy, a swemu "wybawcy" w pierś. A poza tym cała propolska część Rudy stała wtedy za Janem. Ta sprawa rzeczywiście rodzi wiele pytań. Czy taka była prawda? Dobrze, że chociaż próbujemy ją wspólnie ustalić.

3 tys. osób z terenu Rudy Śląskiej brało udział w powstaniach śląskich w latach 1912-1921. Powstała tu założona w 1918 roku przez mieszkańców Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska. Jej organizatorami byli A. Gruchel i W. Weideman. Mieszkańcy obecnej Rudy Śląskiej w większości wykazali podczas plebiscytu w 1921 roku, że chcą należeć do Polski.

CZYTAJ TAKŻE POZOSTAŁE ARTYKUŁY Z CYKLU ALE HISTORIA:

Policjant z Rudy nie strzelał na postrach

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto