Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ale Historia: Żegnaj telefonistko. Teraz łączy Chebzie

Grażyna Kuźnik
W.Dębicki/Archiwum Polskapresse
Dzisiaj, gdy każdy nosi przy sobie telefon, trudno zrozumieć, jakim wielkim postępem była budowa automatycznej centrali telefonicznej w Chebziu. 80 lat temu gazety trochę żałowały, że nie będzie już można pogadać z telefonistką.

Kiedy w 1934 roku w Chebziu i Nowej Wsi zaczynają działać automatyczne centrale telefoniczne, wiele osób nie wie, jak z nich korzystać. Niektórzy abonenci, zwłaszcza starszej daty, nie wyobrażają sobie, że można samemu z kimś się połączyć. Nie pamiętają numerów. Przecież panie telefonistki w centralach ręcznych dobrze je znały...

Jeśli pani kupcowa Agnieszka Grysowa z Orzegowa (prawdziwa abonentka z 1934 roku, numer 521 62, Korfantego 6) dzwoniła do doktora Henryka Bobera, który przyjmował prywatnie, ale także w ambulatorium kolejowym na dworcu w Chebziu (numer 520 22), to wystarczyło, że poprosiła o połączenie. Telefonistka już wiedziała, gdzie doktora szukać, bo znała jego godziny przyjęć. Panie telefonistki miały poczucie humoru i bardzo sympatyczne głosy. Można było pożartować. A tu koniec! W słuchawce, tylko bezduszny sygnał.

Popularna gazeta "Polonia" pod wielkim tytułem "W przededniu pożegnania z naszemi telefonistkami" donosi o wielkich zmianach w telefonowaniu. W 1934 roku w województwie śląskim ruszają automatyczne centrale; większe w Katowicach i Królewskiej Hucie, mniejsze w Chebziu i Nowej Wsi. Czytamy: ' Z ulgą odetchnie niejedna z telefonistek pocztowych, że pozbędzie się całego legionu nerwowych, niegrzecznych, gadatliwych i w dodatku często brutalnych abonentów telefonicznych, których przy każdym łączeniu szlag chciał trafić, gdy na rozmowę lokalną czekali pół godziny."

Strasznie, okropnie cierpliwy robot

Chebzie było wtedy dzielnicą Rudy Śląskiej, gdzie mieszkało nieco ponad tysiąc osób. Skąd ten zaszczyt, że właśnie tutaj powstała nowoczesna centrala telefoniczna? Pewnie decydował fakt, że w Chebziu działał jeden z największych węzłów komunikacyjnych w Polsce. Być może uznano, że to również dobre miejsce na węzeł telefoniczny. Natomiast Nowa Wieś, związana już wtedy z Wirkiem, jest wtedy sporą dzielnicą z własnym ratuszem.

Duży wpływ na budowę central miały także liczne zakłady przemysłowe na terenie Rudy Śląskiej. Nie chciały czekać pół godziny na połączenie. Gazeta cieszy się, że "całe pomstowanie abonentów w razie wadliwego połączenia albo jego braku, zagubi się gdzieś w hali stacji automatycznej, w labiryncie drutów i drucików, sięgających do sufitu aparatur. Cała ich złość skupi się na potulnym robocie telefonicznym, automatycznej centrali pozbawionej całkowicie nerwów, i strasznie... okropnie cierpliwej."

Redaktorom chyba jest żal, że robot "nie roztkliwi się gorącymi komplementami, nie wzruszy się i nie wystraszy groźbami. Nie będzie go można rozzłościć wysyłaniem na emeryturę czy też na skrobanie marchwi." Jak widać, abonenci i telefonistki sporo razem przeszli w czasach, gdy centrale były ręczne.

Gazety teraz muszą tłumaczyć, że niski, ciągły ton w słuchawce to znak, że można wykręcać numer, a przerywany w równych odstępach oznacza, że jest "zajęte". Widocznie nie każdy to rozumiał, bo dodawały, że "stukanie widełkami" połączenia na pewno nie przyśpieszy.

Kto w Rudzie mógł sobie pozwolić na telefon? Prawdę mówiąc, niewiele osób. W książce nowych rudzkich abonentów telefonicznych z 1934 roku mamy lekarzy, inżynierów i adwokata. Sa też właściciele kawiarni, restauracji, sklepów. Znalazł się także szofer i mechanik Jerzy Wilczek z Rudy, ulica Do Kaplicy 9, numer 520-25. Również mistrz murarski Józef Exner z Janasa 22, numer 521-77. Główną rolę odgrywa jednak Rudzkie Gwarectwo Węglowe (521-61) z inżynierem Wacławem Jacyną, zawiadowcą kopalni "Pokój" na czele (521-72). Ciekawie w tym spisie wygląda Albert Czajczek z Bytomskiej 17, o którym nie wiadomo, kim jest (520-72).

Abonenci martwili się, co dalej z telefonistkami, czy stracą pracę. Ich szefowie zapewniali, że wszystkie zostaną przeniesione na inne stanowiska i żadna nie zostanie zwolniona. Centrale ręczne nadal działały w Rybniku, Lublińcu, Pszczynie, w niektórych częściach Zagłębia. Tam nadal łączyły rozmowy powoli zapominane w Rudzie Śląskiej panie telefonistki.

Rok 1934: 11 abonentów i 18 aparatów telefonicznych przypadało wkrótce przed wojną w województwie śląskim na tysiąc mieszkańców. Telefon był luksusem. Ale i tak tzw. zagęszczenie telefoniczne jest tu wtedy dwa razy większe niż w innych regionach Polski. Śląsk miał około 17 tys. abonentów i 27 tys. aparatów telefonicznych, w tym 14 tys. abonentów i 23 tys. aparatów w sieciach automatycznych. Łatwiej tu było doczekać się telefonu niż gdzie indziej.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto